Dołącz: fb.com/groups/BerkowiczSympatycyObserwuj: fb.com/KonradBerkowiczPLInstagram: instagram.com/KonradBerkowiczTwitter: twitter.com/KonradBerkowicz fot. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w maju 2022 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 13,9% (przy wzroście cen towarów – o 14,9% i usług – o 10,8%). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 1,7% (w tym towarów – o 1,9% i usług – o 1,0%). Zobacz także: Do 10 razy sztuka? RPP znów podnosi stopy procentowe, a wraz z nimi ratę Twojego kredytu! Wpływy zmian cen na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem W maju br. w porównaniu z poprzednim miesiącem największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miały wyższe ceny w zakresie mieszkania (o 2,3%), transportu (o 3,4%), żywności (o 1,3%) oraz restauracji i hoteli (o 2,4%), które podwyższyły wskaźnik odpowiednio o 0,58 p. proc., 0,35 p. proc., 0,33 p. proc. i 0,11 p. proc. W porównaniu z miesiącem analogicznym poprzedniego roku wyższe ceny w zakresie mieszkania (o 19,2%), żywności (o 14,1%), transportu (o 25,8%), restauracji i hoteli (o 15,7%) oraz rekreacji i kultury (o 10,3%) podniosły ten wskaźnik odpowiednio o 4,77 p. proc., 3,43 p. proc., 2,42 p. proc., 0,74 p. proc. i 0,62 p. proc.

Na podstawie art. 94 ust. 1 pkt 1 lit. a ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2022 r. poz. 504, 1504 i 2461) ogłasza się, że średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w 2022 r. w stosunku do 2021 r. wyniósł 114,4 (wzrost cen o 14,4%).

Koszty budowy rosną lawinowo. Czy deweloper – już po podpisaniu umowy z klientem – może podnieść cenę mieszkania o wyższe koszty materiałów budowlanych?Nieruchomości drożeją nie tylko dlatego, że obecnie jest na nie ogromny popyt. Na ceny mieszkań wpływają też rosnące ceny materiałów budowlanych i robocizny. Czy po podpisaniu umowy z klientem deweloper może podnieść cenę mieszkania lub domu i tłumaczyć podwyżkę tym, że drożeje stal czy drewno? Może, ale są warunkiNiedawno pisałem w „Subiektywnie o Finansach” o tym, że nawet firmy budowlane mają problem z oszacowaniem kosztów budowy domu, ponieważ ceny materiałów budowalnych stały się nieprzewidywalne. A to ponad połowa kosztów inwestycji. Jeśli stal potrafi w trzy miesiące zdrożeć o 60%, to prędzej czy później odczują to nabywcy również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]A może już odczuwają? Ostatnio Maciek Samcik pisał o tym, że niektórzy deweloperzy zaczynają organizować… „ślepe licytacje” sprzedawanych segmentów i domów. W niektórych portalach ekonomicznych pojawiają się doniesienia – na razie nie potwierdzone – że zdarzają się deweloperzy (na razie to ponoć incydentalne przypadki), którzy zrywają umowy przedwstępne (rezerwacyjne) z klientami, nawet kosztem zwrotu zadatku (czasem w podwójnej wysokości). Bardziej opłaca im się zerwać umowę i sprzedać mieszkanie po 1 000 zł więcej za metr, niż honorować podpisaną kilka miesięcy wcześniej mi właśnie w ręce najnowszy raport firm Expander i które śledzą ceny nieruchomości. Wynika z niego, że w maju na kilku lokalnych rynkach średnie ceny ofertowe za metr kwadratowy biły historyczne rekordy. Tak było w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdyni, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Radomiu, Szczecinie, Warszawie i się (spośród analizowanych miast) jedynie Gdańsk, gdzie ceny w maju – w porównaniu z tym samym miesiącem poprzedniego roku – spadły średnio o 1%. Ale już w sąsiedniej Gdyni ceny skoczyły aż o 17,5%. Być może za chwilę średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce przekroczy psychologiczną barierę 9 000 zł za mkw.?Ceny materiałów budowlanych wystrzeliły. Czy deweloper może podnieść cenę mieszkania?Ceny materiałów budowlanych rosną z powodu drożejących surowców. Po więcej informacji na temat tego, dlaczego drożeje stal czy drewno, odsyłam do tekstu Michała Wachowskiego. Ale nie tylko cena surowców jest problemem. Niektórych produktów zaczyna brakować, o czym mówi Aleksander Popkow z sieci marketów budowlanych Leroy Merlin:„Na niektóre produkty w tym momencie klienci muszą poczekać dłużej. Głównym powodem problemów z dostępnością produktów jest brak surowca. Z tego powodu ilość dostępnego towaru jest mniejsza, a jego cena znacznie wyższa. Co więcej, producenci wolą wysyłać towar do Chin i Stanów Zjednoczonych, gdyż z powodu lepszych warunków, jakie proponują im te kraje, eksport towarów na tamte rynki jest dużo bardziej opłacalna niż do krajów europejskich.”O jakie surowce chodzi? Głównie wykorzystywane do produkcji styropianu, płyt XPS, wełny izolacyjnej, pian montażowych, płyt OSB i stali – wynika z obserwacji sieci Leroy Merlin.„Ceny w niektórych przypadkach wzrosły nawet o 70%. Najgorzej jest w tym momencie z dostępnością styropianu, płyt XPS oraz płyt OSB. Zaczynają się również problemy z surowcami wykorzystywanymi do produkcji chemii budowlanej i pierwsze podwyżki cen tego asortymentu”– mówi Aleksander Popkow i dodaje, że problem nie dotyczy tylko Polski, ale i innych krajów, zwłaszcza też: Czy nieruchomości będą nadal drożeć? Jakie mogą być najbliższe lata, a jakie dziesięciolecia? Dylematy tych, którzy chcą zainwestować w mieszkanie na wynajemCena mieszkania w górę, gdy rośnie VAT. Bez problemuNiepokojące wieści z rynku materiałów budowalnych mogą zaniepokoić osoby, które podpisały już umowę z deweloperem i czekają na odbiór mieszkania. To również problem tych, którzy dopiero przymierzają się do zakupu nieruchomości. Zasadne jest bowiem pytanie, czy za miesiąc, dwa czy kwartał za metr kwadratowy będzie trzeba zapłacić kilka procent więcej niż tym, czy i w jakich sytuacjach deweloper może podnieść cenę mieszkania, powołując się na rosnące ceny materiałów budowalnych, rozmawiałem z dr hab. Bartłomiejem Glinieckim, który prowadzi Kancelarię Prawnej dr hab. Bartłomiej wyjaśnia, że generalnie, gdy klient podpisuje umowę deweloperską (czyli już tę „docelową”, nie rezerwacyjną), to cena, na jaką umówił się z deweloperem, jest sztywna i niezmienna. Deweloper nie może podwyższyć ceny, powołując się np. na wzrost cen materiałów budowalnych czy robocizny. Tak jest co do zasady, bo są wyjątki.„Praktycznie każda umowa deweloperska przewiduje, że cena nieruchomości może zostać podwyższona lub obniżona w dwóch przypadkach: zmiany stawek VAT bądź w sytuacji różnicy między projektowaną a powykonawczą powierzchnią mieszkania czy domu. To oznacza, że żadne inne zdarzenia nie mogą powodować wzrostu cen lokalu. Ryzyko wzrostu kosztów inwestycji deweloper musi wziąć na siebie, a więc sprzedać mieszkanie po umówionej cenie”– mówi prawnik, który dodaje, że jeśli deweloper będzie żądał dopłaty, klient ma cały wachlarz prawnych możliwości, żeby zmusić dewelopera na drodze sądowej do przeniesienia własności po cenie, która była wcześniej też: Ile można wytargować kupując mieszkanie? Czy nieruchomości bronią przed inflacją? Czy wynajem opłaci się dziś bardziej, niż kupno obligacji?Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Okazuje się, że deweloper może bowiem wpisać do umowy deweloperskiej zapis, zgodnie z którym klient zobowiązany będzie zapłacić wyższą cenę, jeśli np. zdrożeją materiały budowalne. Musi jednak bardzo precyzyjnie uzasadnić może powołać się np. na doniesienia medialne, z których wynika, że ceny materiałów budowalnych rosną. Musi to być wiarygodne, obiektywne i niezależne od dewelopera źródło informacji, np. informacje publikowane przez Główny Urząd Statystyczny albo niezależny serwis monitorujący ceny w budownictwie.„Umowa deweloperska przewidująca podwyżkę ceny mieszkania musi być symetryczna, a więc gwarantować klientowi również obniżkę ceny. Brak takiego zapisu z dużą dozą prawdopodobieństwa sąd uznałby za klauzulę abuzywną, a więc niedozwolone postanowienie umowne”– wyjaśnia Bartłomiej Gliniecki. Spełniony musi być też drugi warunek. W przypadku wzrostu ceny nieruchomości klient musi mieć prawo do odstąpienia od umowy bez konsekwencji. To samo prawo przysługuje konsumentom również w przypadku wspomnianej zmiany stawek VAT, które mogą wywindować cenę mieszkania. Mówimy tu o scenariuszu wzrostu ceny. Jeśli klient nie zaakceptuje wyższej ceny, ma prawo odstąpić od umowy oraz prawo do zwrotu wszystkich wpłaconych środków – bez żadnych potrąceń czy kar też: Dom za miastem: tylko postpandemiczna moda czy dobre rozwiązanie na stałe? Zakup może być tańszy niż mieszkania w centrum, ale co potem? Liczymy!Ceny materiałów budowlanych odczują nowi nabywcy mieszkańTyle teoria. Pytam eksperta jak jest w praktyce, a więc czy deweloperzy wpisują do umów możliwość wzrostu ceny w trakcie trwania inwestycji, bo rosną ceny materiałów budowlanych. Z punktu widzenia interesów dewelopera, taka opcja wydaje się dziś uzasadniona. Przez ręce Bartłomieja Glinickiego przechodzi wiele umów deweloperskich, ale bardzo rzadko pojawiają się w nich zapisy przewidujące wzrost cen w wyniku np. podwyżek cen materiałów budowalnych.„Nie sądzę też, by to się zmieniło – że deweloperzy zaczną się w ten sposób zabezpieczać. Klienci rozumieją i akceptują sytuację, że cena nieruchomości może wzrosnąć o 1-2% w wyniku rozliczenia powierzchni mieszkania. Ale podpisanie umowy zawierającej zapis o potencjalnym wzroście ceny mieszkania z powodu wzrostu cen materiałów budowalnych wystawia klienta na olbrzymie ryzyko. Pamiętajmy, że umowę deweloperską podpisujemy często kilkanaście miesięcy czy nawet dwa lata przed planowanym oddaniem nieruchomości do użytku. Trudno przewidzieć, jak w tym czasie zmieniać się będzie rynek budowlany. Deweloperzy mają tego świadomość, dlatego unikają tego typu zapisów w umowach”– mówi prawnik. Zatem, jeśli ktoś podpisał umowę deweloperską, w której umówił się na określoną cenę, to tę cenę raczej zapłaci, chyba że w górę pójdą stawki VAT. Ale nawet w takiej sytuacji klient ma prawo wycofać się z umowy. W gorszej sytuacji są ci, którzy jeszcze nie podpisali umowy, a więc nie zamrozili sobie ceny. Rosnące koszty inwestycji, czyli drożejące materiały budowalne, deweloperzy po prostu będą uwzględniać w cenach kolejnych sprzedawanych wzrostów trzeba się spodziewać? Niedawno rozmawialiśmy z człowiekiem, który handluje stalą. Jego zdaniem przy wzroście cen stali i plastiku o 40-50% w ciągu kilku miesięcy koszty budowy domów muszą pójść w górę o 3-5%.——–POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU EKIPY „SUBIEKTYWNIE O FINANSACH”!W najnowszym podcaście z cyklu „Finansowe sensacje tygodnia” naszym gościem jest Jerzy Nikorowski z biura maklerskiego BNP Paribas, z którym rozmawiamy o tym jak zastąpić dochód z bankowych lokat, gdy nie ma się dużego doświadczenia na rynku kapitałowym. Rozmawiamy o tym jakie produkty mają sens, a jakie nie, jak nie dać się wpuścić w większą wahliwość, niż byśmy chcieli oraz jak inwestować w czasach, gdy akcje są drogie (niektórzy mówią, że przewartościowane), a obligacje nie będą przynosiły zysków (bo nie zanosi się na spadek stóp procentowych). Zapraszam do posłuchania, dużo cennych porad! Trzeba kliknąć ten link, albo znaleźć „Finansowe sensacje tygodnia” w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast lub na kilku innych zdjęcia: Pixabay

Bądź przygotowany na obronę/podtrzymanie swojej decyzji, jeśli klient zapyta Cię o nią. Upewnij Się, że Informacja o Podwyżce Cen Dotarła do Klientów. Wraz z informacją o zmianach i wszelkich nowych lub zaktualizowanych usługach, jakie oferuje obecnie Twoja firma, pamiętaj o podaniu daty, kiedy wszystko się zmieni. Maciej Zieliński | Od ponad dekady w Polsce trwa walka o aktualizację listy tzw. „czystych nośników” i umieszczenie na niej urządzeń, takich jak smartfon, tablet czy komputer, które ze względu na rozwój technologii i cyfryzację treści kulturalnych przejęły rolę kaset magnetofonowych, kaset VHS, płyt CD i DV od których dotychczas płacona była opłata reprograficzna. Środowiska twórcze od lat zabiegają o aktualizację tej listy zbieżną z dyrektywą europejską i regulacjami 27 krajów Europejskich. Niestety lobbyści ZIPSEE „Cyfrowa Polska”, działający na rzecz producentów i importerów, przedstawiają nieprawdziwe informacje, którymi straszą Polaków. W kieszeniach potentatów zostaje co roku przynajmniej 300 mln złotych, zamiast trafiać do twórców polskiej kultury. Ostatnio na łamach „Do Rzeczy” pojawił się artykuł na temat opłaty reprograficznej, autorstwa Krzysztofa Kucharskiego, członka zarządu AB i Rady ZIPSEE „Cyfrowa Polska”. Tekst ten zawiera cały szereg nieprawdziwych informacji, przekłamań oraz półprawd. Poniżej prostujemy ten artykuł, mając nadzieję, że pomoże to czytelnikom „Do Rzeczy” spojrzeć na zagadnienie „czystych nośników” w oparciu o prawdziwe informacje. Kucharski: "w 80 proc. krajów opłaty reprograficznej brak" Prawda: W naszym regionie geograficznym i wśród zbliżonych cywilizacyjnie krajów opłata reprograficzna obowiązuje niemal wszędzie. W Europie nałożona jest na smartfony aż w 27 krajach, takich jak: Portugalia, Hiszpania, Andora, Francja, Monako, Malta, Włochy, Szwajcaria, Lichtenstein, Belgia, Holandia, Niemcy, Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Grecja, Macedonia, Węgry, Słowacja, Rumunia, Ukraina, Litwa, Łotwa i Szwecja (źródło: Private Copying Global Study 2020). Kucharski: „opłata reprograficzna … jest to rekompensata od konsumentów dla artystów, a importerzy i ZAiKS są tu jedynie pośrednikami w rozliczeniu Prawda: Zgodnie z art. 20 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych płatnikami opłaty reprograficznej są producenci i importerzy urządzeń określonych ustawą i rozporządzeniem Ministra. Nie są oni pośrednikami jak chce P. Kucharski. Natomiast ZAiKS i inne organizacje zbiorowego zarządzania są rzeczywiście pośrednikami w przekazaniu tej rekompensaty artystom. Oczywiście można próbować twierdzić, że producent czy importer jest tylko biernym pośrednikiem, a to użytkownik płacąc należność za urządzenie pokrywa płace wszystkich pracowników tych firm, koszty stałe, inwestycyjne, etc. a także opłatę reprograficzną. Przedstawianie jednak tego typu argumentów w poważnej dyskusji publicznej wydaje się odrobinę niepoważne. Kucharski: „Całkowicie nieprawdziwe jest powtarzane nieustannie twierdzenie, że opłata reprograficzna to niewielka część zysku producenta czy importera”. „marże polskich importerów (w rzeczywistości poniżej 1 %)” Prawda: Od 1994 roku, kiedy zaczęła w Polsce działać ustawa reprograficzna nie zauważono wzrostu cen powiązanego z tą opłatą. Nie wdając się w dywagacje na temat konkretnych zysków procentowych producentów i dystrybutorów, należy zauważyć, że urządzenia elektroniczne np. smartfony podlegają częstym, dwucyfrowym obniżkom cen w ramach promocji. W tym kontekście argumenty P. Kucharskiego, który próbuje udowodnić, że producentów i importerów nie stać na zapłacenie 1% ceny urządzenia bez podwyżek cen wydają się być bardzo dalekie od prawdy. Jak w takim razie mogą oni oferować sprzęt ze zniżką na poziomie 20%? Gdyby zastosować logikę Pana Kucharskiego musieliby się w takiej sytuacji godzić na 19%-wą stratę. W najnowszym giełdowych komunikacie firmy AB, reprezentowanej przez Pana Kucharskiego znajduje się informacja dla inwestorów o wzroście zysków w czasie ostatniego okresu pandemii. Po tej informacji akcje AB podrożały o 7,8 %. Jak czytamy w komunikacie giełdowym w I półroczu roku obrotowego 2020/21 (lipiec-grudzień) skonsolidowane przychody spółki wyniosły 7,1 mld zł, co oznacza wzrost o 32 proc. rok do roku. Spółka skorzystała więc na wysokim popycie podczas pandemii - jej zysk wzrósł aż o 110 % w trzecim kwartale roku finansowego 2020/21 licząc rok do roku (źródło Nie chce jednak podzielić się swoimi zyskami z polskimi artystami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Pan Kucharski podaje skrajnie nieprawdziwe informacje, próbując uchronić firmę AB przed wnoszeniem opłaty regulowanej prawem polskim i europejskim. Unikanie opłat należnych polskim twórcom kultury jest skrajnym przejawem braku społecznej odpowiedzialności biznesu i warte jest napiętnowania. Kucharski: „Na różnicę w cenach elektroniki składają się dwa zasadnicze czynniki: stawka podatku VAT i opłata reprograficzna. To właśnie z tego powodu ceny elektroniki na Węgrzech… są o 8 % wyższe niż w Polsce, a we Francji nawet o 10% wyższe”. Prawda: Ceny na europejskim rynku wewnątrzwspólnotowym są bardzo podobne. W 23 krajach europejskich opłata reprograficzna jest płacona od nowoczesnych urządzeń, w tym od smartfonów. W Polsce producenci i importerzy nie płacą tej opłaty. Jak wytłumaczyć w takiej sytuacji polskie ceny, które są bardzo podobne lub wyższe niż te obowiązujące w innych krajach europejskich? Dla przykładu: W Niemczech pobiera się ponad 330 mln EUR opłat od „czystych nośników” (w Polsce poniżej 2 mln EUR), a mimo to nowe modele urządzeń są tam w bardzo podobnych cenach do Polskich. Porównaliśmy ceny w krajach wspomnianych przez P. Kucharskiego dodając do zestawienia Niemcy. We Francji opłata reprograficzna od smartfona waha się od Euro do Euro, a na Węgrzech od do Euro i jest uzależniona od rozmiaru pamięci urządzenia. W Niemczech to EURO. (źródło:Private Copying Global Study 2020). W poniższej tabeli przedstawiliśmy ceny flagowych smartfonów Samsunga i Apple’a w zbliżonej cenie do średniej europejskiej ceny (1680 zł; źródło: Model smartfona Cena w Polsce (VAT 23%) Cena we Francji (VAT 20%) Cena na Węgrzech (VAT 27%) Cena w Niemczech VAT (19%) Apple Iphone SE 64GB 1999 brutto 1625 netto 2133 brutto 1777 netto 2039 brutto 1605 netto 2020 brutto 1697 netto Samsung Galaxy A72 6GB / 128GB 1799 brutto 1463 netto 1795 brutto 1495 netto 2065 brutto 1625 netto 1831 brutto 1538 netto Porównaliśmy ceny w sieci Mediamarkt działającej w każdym z tych czterech krajów. Mimo różnic w wysokości podatku VAT i opłaty reprograficznej ceny brutto iPhone’a w trzech krajach były bardzo zbliżone (różnice na poziomie 20-40 zł) i tylko we Francji cena była wyższa o ok. 100 zł. W przypadku cen netto iPhone’a różnice też nie są duże, ale mimo najwyższej stawki opłaty reprograficznej Węgrzy mogą się tu pochwalić najniższą ceną (o 20 zł niższa niż cena polska). W przypadku Samsunga ceny brutto w trzech krajach różnią się od siebie o ok. 30 zł. Tym razem znacząco wyższa jest cena węgierska, a cena francuska jest niższa od polskiej. W przypadku cen netto różnice nadal są nieznaczne, ale polska cena jest o 32 zł niższa od francuskiej. Wygląda na to, że ceny nie są zależne tylko od VATu i opłaty reprograficznej. Węgrzy jakoś zdołali pozostać konkurencyjni cenowo pokrywając przy tym najwyższą stawkę opłaty reprograficznej i mając najwyższą stawkę VAT. W Polsce cena pozostaje na zbliżonym poziomie do innych krajów, mimo że u nas opłata reprograficzna nie trafia do artystów, a pozostaje składową zysków firm takich jak Samsung czy reprezentowana przez Pana Kucharskiego firma AB. Można się domyślać, że trudno im zrezygnować z tej przewagi konkurencyjnej nad innymi krajami europejskimi, ale dlaczego dzieje się to kosztem artystów? Kucharski: „W dobie płatnych serwisów streamingowych … konsumenci decydują za jakie treści płacą… smartfon to nie nagrywarka DVD, a narzędzie które służy do komunikacji, zdalnej nauki, czy zdalnej pracy i odtwarzania treści na platformach streamingowych”. – teza: smartfon nie służy do kopiowania utworów. Prawda: Smartfon jest aktualnie centrum mobilnego życia. Dawniej telefon służył jedynie do komunikacji głosowej, potem przesyłania prostych informacji tekstowych. Aktualnie funkcje komunikacyjne telefonu schodzą często na plan dalszy. Smartfon zastępuje zapomniane już urządzenia typu walkman czy iPod, a także kasety magnetofonowe, płyty CD, DVD, kasety VHS i wiele innych nośników. Stał się narzędziem do konsumpcji kultury, słuchania muzyki, oglądania treści audiowizualnych, literackich i powielania ich. W każdym przypadku, kiedy słuchamy, oglądamy, czytamy - w pamięci smartfona powstaje transparentnie kopia tych treści. Większość użytkowników nawet o tym nie wie i dzięki regulacjom związanym z opłatą reprograficzną - nie musi wiedzieć. Polskie prawo autorskie stanowi, że opłata dotyczy urządzeń UMOŻLIWIAJĄCYCH kopiowanie. Twórcy otrzymują rekompensatę za straty powstałe na skutek kopiowania. Warto dodać, że opłata nie jest jedynie za kopiowanie, ale za każdy dozwolony użytek, a ten w Polsce jest wyjątkowo szeroko zdefiniowany i obejmuje np. rozpowszechnianie utworów, przesyłanie utworów za pomocą linków, wysyłanie plików z artykułami prasowymi czy zdjęciami tekstów. Te wszystkie czynności, wykonane w ramach dozwolonego użytku są legalne, ale zmniejszają wpływy twórców z treści przez nich stworzonych. Przez udostępnianie muzyki w środowisku cyfrowym muzyk zarabia mniej na płytach, wydawca zarabia mniej na treściach literackich, filmowcy zarabiają mniej z dystrybucji filmów, etc. Stąd potrzeba wypłacenia im rekompensaty w postaci opłaty reprograficznej. Warto zauważyć, że twórcy i artyści wykonawcy produkują treści, dzięki którym Pan Kucharski i jego firma AB może z sukcesem sprzedawać urządzenia typu smartfon. Gdyby nie treści kulturalne telefon byłby potrzebny tylko do dzwonienia, a firma AB nie miałaby sukcesów w sprzedaży kosztownych smartfonów. Wydaje się niestety, że Pan Kucharski i firma AB nie zauważają tego faktu. Znowu wydają się pomijać zasady społecznej odpowiedzialności biznesu - próbując uniknąć wsparcia twórców kultury, dzięki której mogą skutecznie działać biznesowo. Trudno nazwać takie zachowania etycznymi. Kucharski: „Przepychanie wadliwego pod każdym względem rozwiązania, w imię partykularnych interesów wąskiej grupy ludzi, skończy się tym samym co ostatnie rozdzielanie środków z funduszu wsparcia dla artystów. Czyli zdjęciami z Zanzibaru i oburzeniem społecznym”. Prawda: W wielu wypowiedziach lobbystów ZIPSEE pojawia się motyw bogatych celebrytów wypoczywających na Zanzibarze i narracja, z której wynika jakoby to byli beneficjenci opłaty reprograficznej. Tego typu wypowiedzi są nieuprawnione. Celebryci być może wypoczywają na Zanzibarze i mają się dobrze nawet podczas epidemii. Stawianie znaku równości pomiędzy artystami a celebrytami jest uwłaczające i świadczące o brakach edukacyjnych osób wypowiadających te słowa. Określenie celebryta ma konotacje negatywne i nie powinno być stosowane do artystów tworzących kulturę. Jedno jest pewne celebryci to osoby znane z tego, że są znane, najczęściej wykreowane przez media. Nie mają żadnego tytułu do otrzymywania opłaty reprograficznej. Rekompensata ta ma trafić zarówno do wszystkich uprawnionych, a więc muzyków, aktorów, filmowców, literatów, naukowców, dziennikarzy, etc. jak też do Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych, którego celem jest wsparcie najmniej zarabiających ludzi kultury. Kucharski: „ponad 90% społeczeństwa sprzeciwia się specjalnym przywilejom emerytalnym dla artystów”. Prawda: Według badania CBOS zrealizowanego na zlecenie Instytutu Muzyki i Tańca zdecydowana większość Polaków (63,3 proc.) jest za tym, by życie kulturalne objęte było mecenatem państwa i nie podlegało prawom wolnego rynku na komercyjnych zasadach. W tym samym sondażu 58 proc. badanych jest zdania, że państwo powinno wspierać twórców kultury w przypadku, gdy ich dochody są niskie. Niemal 47 proc. jest za pomocą w postaci dopłat do składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. 37 proc. respondentów uważa, że środki służące wsparciu artystów powinny być pozyskiwane od producentów i importerów urządzeń elektronicznych umożliwiających nieodpłatne korzystanie z treści dostępnych w formie cyfrowej. Badanie CBOS przeprowadzone zostało w dniach 4-14 stycznia 2021 roku na próbie 1150 osób. Kucharski: „Głównym beneficjentem opłaty nie są wcale ubodzy artyści. Należy przypomnieć, że opłaty pobierane są przez ZAIKS, a z dostępnych, skąpych danych wynika, że zatrzymywanych przez tę organizację może być nawet do kilkudziesięciu procent wpływów”. Prawda: Organizacje zbiorowego zarządzania takie jak ZAiKS są instytucjami zrzeszającymi beneficjentów opłaty reprograficznej, która trafia w ten sposób bezpośrednio do nich. OZZty nie zarabiają na opłacie reprograficznej, ponieważ nie prowadzą działalności zarobkowej związanej z przekazywanymi artystom należnościami. Pokrywają jedynie koszty podziału należności. Informacje podane przez P. Kucharskiego są całkowicie nieprawdziwe, a ich celem wydaje się chęć udowodnienia nieprawdziwej tezy, że opłata reprograficzna nie trafia do beneficjentów tylko do jakiejś bliżej nieokreślonej grupy interesu. P. Kucharski w oczywisty sposób mija się z prawdą. Podsumowanie: Podsumowując należy zaznaczyć, że postawę Pana Kucharskiego, reprezentowanej przez niego firmy AB oraz innych lobbystów zrzeszonych w ZIPSEE „Cyfrowa Polska” uważamy za skrajnie szkodliwą dla polskiej kultury i wartą potępienia. Trudno uwierzyć, że renomowanym firmom giełdowym takim jak AB oraz innym zrzeszonym w ZIPSEE mogą być nieznane zasady CSR – społecznej odpowiedzialności biznesu. Trudno również uwierzyć, że nie rozumieją roli kultury, konieczności jej wspierania i prostego faktu, że bez treści kulturalnych tworzonych przez beneficjentów opłaty reprograficznej urządzenia takie jak smartfon są właściwie bezużyteczne. Zwracamy się z apelem do podmiotów zrzeszonych w ZIPSEE „Cyfrowa Polska”, a w szczególności do zarządów firm: Samsung, Sony, LG, Panasonic, Canon, Ericsson o: natychmiastowe wstrzymanie akcji dezinformacyjnych prowadzonych przez lobbystów ZIPSEE wprowadzających w błąd opinię publiczną i obliczonych na zablokowanie aktualizacji listy „czystych nośników” natychmiastowego wstrzymania akcji medialnych szkalujących dobre imię artystów polskich i przedstawiających ich w negatywnym świetle. Fakt, że wspieracie aktywnie opłatą reprograficzną artystów w innych krajach, a w Polsce prowadzicie szeroko zakrojoną akcję, żeby tego uniknąć jest zwyczajnie nieetyczny. Oczekujemy Waszej wzmożonej aktywności w celu szybkiej, pełnej aktualizacji listy czystych nośników i wnoszenia opłaty reprograficznej tak jak to robicie w innych krajach Europejskich. Maciej Zieliński jest wiceprzewodniczącym Związku Zawodowego Muzyków RP. Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji. Pomagamy w wypełnieniu wniosku o dotację do 5000 zł w programie „Mój Prąd”. Profesjonalna i kompleksowo realizowana fotowoltaika Leszno i cała Wielkopolska Alternatywne źródła energii stanowią doskonały sposób na wygenerowanie znacznych oszczędności na rachunkach za prąd zarówno dla osób indywidualnych, jak i dla rolników
fot. Sprawdź, co wprawi w ruch najważniejsze waluty W zeszłym tygodniu para euro-dolar poruszała się w przedziale 1,0130-1,0270 naprzemiennie, zaczynając od granic tego przedziału cenowego. Byki nie były w stanie wypracować dynamiki wzrostowej, pomimo nieoczekiwanej podwyżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego o 50 pb. Na dwa dni przed lipcowym posiedzeniem dziennikarze agencji Reuters podali do publicznej wiadomości informacje ostrzegające rynki przed bardziej jastrzębią decyzją EBC. Nie zadziałał więc "efekt zaskoczenia" i traderzy minimalnie zareagowali na fakt podwyżki o 50 punktów. Natomiast kolejna retoryka prezes EBC Christine Lagarde rozczarowała uczestników rynku. Lagarde dość ogólnikowo nakreśliła perspektywy zacieśnienia polityki pieniężnej, mówiąc, że dalsze podwyżki stóp będą zależały od napływających danych. W efekcie byki EUR/USD nie zdołały nawet zbliżyć się do granic 3. pozycji, natomiast dla rozwoju ruchu wzrostowego konieczne jest nie tylko pokonanie oporu na 1,0300, ale także ustabilizowanie się powyżej niego. Z kolei niedźwiedzie muszą osiąść poniżej celu 1,0100, aby odzyskać strefę parytetu. Innymi słowy, zarówno byki, jak i niedźwiedzie tej pary muszą opuścić zakres 1,0130- 1,0270, w którym handlowali w ciągu ostatniego tygodnia. Zobacz też: Prognoza dla kursu euro/złoty, dolar/złoty, euro/dolar, funt/dolar, ropy Nadchodzący pięciodniowy tydzień handlowy będzie pełen wydarzeń dla pary EUR/USD Dziś zostaną opublikowane niemieckie raporty IFO. Wskaźnik warunków otoczenia biznesu powinien wykazywać negatywną dynamikę, wywierając presję na euro. Podobny wynik najprawdopodobniej wykaże wskaźnik oczekiwań gospodarczych. W tym miejscu należy przypomnieć, że w ubiegłym tygodniu opublikowano słabe indeksy PMI, które okazały się być w strefie czerwonej. Słabe raporty z IFO mogą odpowiednio uzupełnić fundamentalny obraz. Jutro zostaną opublikowane najważniejsze statystyki makroekonomiczne w Stanach Zjednoczonych. Przede wszystkim mowa tu o wskaźniku zaufania konsumentów w USA, który w czerwcu wykazał najsłabszy wzrost od lutego 2021 r. Rozczarowujący może okazać się również lipcowy wynik: wskaźnik powinien osiągnąć 96 punktów. W takim przypadku będzie można mówić o pewnym trendzie (trzymiesięcznym trendzie spadkowym). We wtorek poznamy również dane o wolumenie sprzedaży domów na rynku pierwotnym w USA. Tutaj z kolei oczekuje się pozytywnej dynamiki. Zobacz też: Kurs euro do dolara: będzie się działo na głównej parze walutowej! Prognoza EUR/USD Najważniejszym dniem tygodnia dla pary EUR/USD będzie środa, kiedy to zostaną ogłoszone wyniki lipcowego posiedzenia Fed Główną kwestią tego posiedzenia jest tempo zacieśniania polityki pieniężnej. Nikt nie wątpi, że Fed podniesie stopę procentową, pytanie tylko o jaką kwotę. Po publikacji raportu o wzroście wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w USA na rynku pojawiły się plotki, że bank centralny może zdecydować się na 100-punktową podwyżkę. Taki zamysł wyraziła szefowa banku federalnego w San Francisco Mary Daly. "Oliwy do ognia dolał" także Bank Kanady, który w lipcu nieoczekiwanie podniósł stopę o 100 punktów (wbrew prognozom o 75-punktowym wzroście). Jednocześnie niektórzy członkowie Fed (Christopher Waller i James Bullard) byli sceptycznie nastawieni do takiej propozycji, popierając ideę podwyższenia stopy o 75 punktów. Niemniej intryga w tej sprawie trwa. Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, który przekroczył już 9%, przemawia za mało prawdopodobnym, ale wciąż hipotetycznie możliwym scenariuszem 100-punktowej podwyżki. Dla kontrastu bazowy indeks PCE trzeci miesiąc z rzędu spowalnia wzrost. Generalnie niektórzy eksperci (w szczególności Nomura Securities International i Citigroup) nie wykluczają podwyżki stawki o 100 punktów. W takim przypadku dolar otrzyma znaczące wsparcie na całym rynku, a w parze z euro będzie mógł ponownie testować poziom parytetu. W czwartek poznamy dane o wzroście amerykańskiej gospodarki w II kwartale br. Ta publikacja może również wywołać zmienność wśród par dolarowych. Przypomnę, że w I kwartale wielkość PKB USA spadła o 1,6%. Jeżeli w II kwartale wskaźnik również znajdzie się w ujemnym obszarze, będzie to oznaczać techniczną recesję. Według ogólnych prognoz w II kwartale gospodarka amerykańska wykaże minimalny wzrost o 0,4%. Ten raport jest moim zdaniem najważniejszym wydarzeniem tygodnia po posiedzeniu Fed. Zobacz też: Stopy procentowe w USA w górę! Sprawdź, jak zareagował kurs dolara amerykańskiego (USD)! Kluczowe dane o wzroście inflacji w strefie euro zostaną opublikowane w piątek Według ogólnych prognoz, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ponownie pokaże rekordowy wzrost: łączny CPI w ujęciu rocznym powinien wzrosnąć do 8,7% w lipcu, a bazowy do 3,9% (według innych szacunków – do 4,0%). Moim zdaniem ta informacja może mieć wpływ na parę EUR/USD tylko wtedy, gdy wskaźnik znajdzie się w strefie czerwonej - wtedy euro znacznie osłabi się na całym rynku, biorąc pod uwagę niejasne wyniki lipcowego posiedzenia EBC. Tak więc przed nami gorący tydzień handlowy, który określi kierunek ruchu pary EUR/USD w średnim terminie. Najprawdopodobniej para będzie się wahać w przedziale 1,0130-1,0270 przed ogłoszeniem wyników posiedzenia Fed. Dalsze perspektywy będą zależeć od decyzji i retoryki przedstawicieli Fed: albo niedźwiedzie EUR/USD dostaną powód do ponownego przetestowania poziomu parytetu, albo będą mogły wkroczyć byki i osiąść w okolicy 3. pozycji. Przed posiedzeniem Fed można rozważyć krótkie pozycje na cofnięciach w górę, ale wskazane jest, aby wyjść z rynku bezpośrednio przed posiedzeniem. Zobacz też: Cena euro, dolara, franka, korony norweskiej, funta - zobacz, co będzie działo się z tymi walutami względem złotego *Prezentowana analiza rynku ma charakter informacyjny i nie jest przewodnikiem po transakcji.
Realny PKB strefy euro wzrósł o 5,3% w 2021 i o 3,5% w 2022, w miarę jak gospodarka wychodziła z pandemicznej recesji (wykres 1.3). Wzrost w 2022 odzwierciedlał głównie znaczny wkład popytu krajowego. Do końca 2021 produkcja w strefie euro była o 2,4% większa niż przed pandemią, tj. w czwartym kwartale 2019. Inflacja bazowa w marcu 2020 r. wyniosła 3,6 proc., czyli tyle samo co w lutym - podał Narodowy Bank Polski. W marcu w relacji rok do roku inflacja: po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 3,8 proc., wobec 4,0 proc. miesiąc wcześniej; po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 3,5 proc., wobec 3,4 proc. miesiąc wcześniej; po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 3,6 proc., tyle samo co miesiąc wcześniej; tzw. 15-proc. średnia obcięta, która eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice, wyniosła 3,4 proc., wobec 3,5 proc. miesiąc wcześniej. Wskaźnik CPI w analizowanym okresie wyniósł 4,6 proc. rdr. . 786 446 58 343 241 392 244 663

informacja o wzroście cen