Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Chciałabym poruszyć tutaj wątek mężczyzny na konkretnym przykładzie i zapytać co o nim sądzicie. A mianowicie facet ma 34 lata był 6 lat w związku, ale nie chciał ślubu raz chciał mieć dzieci raz nie. A ogółem mówi, że chce mieć rodzinę i dzieci, szukał na boku innych kobiet, gdy mu nie wychodziło wracał do poprzedniej tej stałej. Ponownie odszedł do innej twierdząc, że jest już szczęsliwy ale jak po miesiącu mozna być już szczęśliwym. Czy ten facet wie czego chce od życia czy mu sie tylko tak wydaje i zwodzi kobiety. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Chciałabym poruszyć tutaj wątek mężczyzny na konkretnym przykładzie i zapytać co o nim sądzicie. A mianowicie facet ma 34 lata był 6 lat w związku, ale nie chciał ślubu raz chciał mieć dzieci raz nie. A ogółem mówi, że chce mieć rodzinę i dzieci, szukał na boku innych kobiet, gdy mu nie wychodziło wracał do poprzedniej tej stałej. Ponownie odszedł do innej twierdząc, że jest już szczęsliwy ale jak po miesiącu mozna być już szczęśliwym. Czy ten facet wie czego chce od życia czy mu sie tylko tak wydaje i zwodzi kobiety. A w jakim zakresie ten problem dotyczy Ciebie? Kim jest dla Ciebie ów mężczyzna? Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Jest moim ex narzeczonym Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? konto usunięte Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? Z nim, po prostu nigdy nie kochał i traktował to jakie przejściowe bycie z kimś, aż znalazł to właściwe. Dlatego potrafi po miesiącu być szczęśliwy, brać na szybko ślub po rozstaniu . Mój eks był identyczny jak piszesz . Po pięciu latach to zrozumiałam, że to z facetami jest nie tak, nie z nami. Faceci się bawią, szukają, udają że wielce kochają a tak naprawdę za pięć minut potrafią być z inną, dlatego zę nie mają uczuć , nikt normalny za miesiąc nie jest szczęśliwy ale facet to potrafi niestety . Olej drania , nie jest wart, lepiej być samemu niż z palantami. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? Ale ja zapytałam, czy ten problem dotyczy Ciebie i w jakim stopniu? Jeśli jest Twoim byłym narzeczonym to w czym problem? Nie rozumiem? To w jaki sposób ułoży sobie życie to jego sprawa i nie Twój problem. Jeśli natomiast stale do Ciebie wraca i odchodzi to problem masz Ty i musiałabyś coś z sobą zrobić a nie z nim. Rozumiesz o co mi chodzi? Tak naprawdę ludzie, którzy piszą o innych sami mają problem, bo pytanie brzmi: czy jemu taki sposób życia odpowiada, czy też dla niego stanowi to problem, a jeśli dla niego stanowi to problem to on powinien go sam rozwiązać. Jeśli Tobie to przeszkadza to problem nie dotyczy jego, lecz Ciebie. Zatem możemy tutaj rozmawiać tylko o Tobie. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Pytanie kolejne: czy ten temat to kontynuacja poprzedniego pod tytułem: jak żyć po rozstaniu? Bo jeśli tak to czemu nie kontynuujesz w tamtym temacie? Założyłaś dwa takie same wątki. Nie rozumiem po co? Mamy robić kopiuj wklej naszych wypowiedzi do obu tematów? Uważam że ten temat można zamknąć skoro wszyscy wypowiadają się w drugim wątku. Co ty na to?Gośka J. edytował(a) ten post dnia o godzinie 22:46 Podobne tematy Wiadomości literackie » Rowling zastanawia się nad kolejną częścią przygód... - Druk » ‹ ogłoszenia › Oferty — sprzęt używany - LUKSUS LUXUS » Lancôme Absolue L’Extrait - Karierait praca w branży IT » Zlecenie dla specjalistów ds. dokumentacji technicznej /... - TOP FRYZJERZY » We are seeking a professional hairstylist to our L’Oreal... - Barcelona » Sant Sadurní d’Anoia - Gospodarka przestrzenna » Planuj z GIS’em będzie szybciej – jak skutecznie... - Szkolenia w całej Polsce » SZKOLENIE pt.: Profilaktyka oraz Terapia... - Druk » ‹ informacje › Literatura (książki) - Druk » ‹ informacje › Pomocnik -Nie wie jeszcze, jak będzie wyglądał ich związek, do czego doprowadzi. Brak celów można zaobserwować w początkowej fazie znajomości, gdy sympatia dopiero się rodzi. W tym okresie głupio jest czekać na spotkanie z rodzicami, składać piękne deklaracje miłości i dokonywać wyczynów w imię wielkiego uczucia. Jest w sieci takie miejsce, gdzie jest prawie 15 tysięcy kobiet i ja. I nie jest to moja mokra fantazja. To facebookowa grupa dyskusyjna, stworzona dla Fajnych dziewczyn (znajdziecie ją pod tym linkiem). Zapytałem tam kiedyś, o czym w kontekście związków członkinie grupy chciałyby poczytać, biorąc pod uwagę męski punkt widzenia. Okazało się, że temat dzisiejszego wpisu był jednym z najczęściej wymienianych. A jako że jestem niechlubnym rekordzistą starokawalerstwa w mojej rodzinie, myślę, że mogę coś o tym powiedzieć. Zapraszam więc, postaram się być zabawny i poważny. Czemu rekordzistą? Bo Joanna wciągnęła mnie na ślubny kobierzec w wieku 32 lat. To zabawne, bo w tamtym czasie mój stan cywilny ewidentnie uwierał część rodziny. Bo jak to tak może być. Już nie tak młody, ale zaradny, całkiem niegłupi i nie do końca taki najgorszy, a nie może się wreszcie ogarnąć i związać z kimś na stałe? Ano, nie mógł. Co gorsza, swoim rekordem z tronu strąciłem nawet… dziadka. On też był zawzięty, stawał okoniem przez 31 lat. Pomyślcie przez chwilę, jaką presję społeczną musiał odczuwać dziadek. Widziałem fotki, nie był też żaden ostatni! FACET NIE CHCE ZWIĄZKU? CÓŻ. PSYCHOLOGIEM NIE JESTEM Zgodnie z tym, co obiecałem we wstępie, próbowałem być zabawny. Teraz bądźmy poważni. Część z Was przyszła tutaj, bo faktycznie chce się dowiedzieć, czemu Wasz partner nie chce się ustatkować, pójść w relacji o krok dalej, ożenić, spłodzić potomka. Zasmucę Was, ale ja Wam tego nie powiem. Internet również raczej nie. To wie tylko on. Jeśli sama nie wyciągniesz z niego tego, co mu leży na sercu, to nikt inny tego nie zrobi. W szczególności ja. Ja mogę postawić jakieś tezy oparte na moim doświadczeniu, rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi oraz na historiach z którymi miałem styczność. Tylko tyle. Może będzie to dla Was jakaś pomoc. Może wręcz przeciwnie – narobi zbędnych wątpliwości. Chciałbym, abyście pamiętały, że tego typu problemami zajmują się także specjaliści, i to żaden wstyd skorzystać z ich pomocy. GOTOWOŚĆ EMOCJONALNA Nowych lądów nie odkryję, jeśli powiem, że facet nie wiąże się, bo nie jest dojrzały emocjonalnie. Nie jest gotowy, nie jest wystarczająco dorosły. Zwał, jak zwał – efekt jest ten sam. Tkwisz w relacji, która od pewnego momentu przestała się posuwać do przodu. Ten moment dla każdej z Was może być na zupełnie innym etapie. Udany weekend zakończony super seksem, wspólny wyjazd nad jezioro, rodzinne wesele czy propozycja zamieszkania razem. Na którymś etapie coś zaczyna się blokować, jakby ktoś sypnął piachem w zębatki. Niby kręcą się dalej, ale jakby z większym wysiłkiem, mniej przyjemnie. Wiesz, że jeśli tak dalej pójdzie, to mechanizm nie wytrzyma i wszystko się rozsypie. I tak się niestety najczęściej dzieje. Związki, które znam – te, które powstały z takich „przetrzymanych” relacji – bardzo często się rozpadały. Nie pomagały próby przeczekania, ani gwałtowne ruchy, które tylko ten rozłam przyspieszały. Mężczyzna to narzędzie proste w obsłudze, czasem prostackie. Często do wielu aspektów dorosłości dorasta za późno. A związki są tego najlepszym przykładem. Nie martw się, może jesteś dla niego najlepszą partią pod słońcem, ale on nie jest dla Ciebie. Nie teraz. Kiedyś dotrze do jego świadomości to, co się stało, jednak Ty będziesz szczęśliwą mężatką z dzieckiem na ręku. A on będzie lajkował Wasze rodzinne fotki. MENTALNY PIACH I PRIORYTETY Są mężczyźni, którzy czują, że związać się trzeba. Tak, jak trzeba mieć auto, wynająć mieszkanie, spotkać się z kumplami i pojechać na weekend pod namiot. Wypada mieć też kobietę, wyjść z nią czasami do kina, no i uprawiać seks. Jak na to spojrzysz z góry, to wyjdzie Ci idealna matryca męskich potrzeb. W zdrowych proporcjach to wydaje się naturalne. Przynajmniej mnie nie razi, bo sztuką jest w życiu połączyć to, co lubisz i to, co robić trzeba. W zdrowych proporcjach. Niestety, wielu mężczyzn gubi te proporcje. Dopasowuje związek do swojego życia, a nie życie do związku. W konsekwencji notorycznie zaniedbuje i ignoruje drugą połowę. W takiej sytuacji nie ma mowy o głębszej relacji, pójściu do przodu. Jest tylko ta orka na ugorze. Czasem coś z niej wyjdzie, a czasem zupełnie nic. Czasem facet dorasta i się zmienia, a czasem stwierdza, że tak jest dobrze i wygodnie. Stajesz się wtedy tym niższym priorytetem, od którego wiele rzeczy jest ważniejszych. To już tylko Twój wybór, czy takie życie Ci odpowiada. TY JESTEŚ DLA NIEGO… A ON JEST DLA SIEBIE Co nie przeszkadza, abyście tworzyli razem całkiem zgrabną, zgraną i fajną parę. Według wielu moglibyście razem spędzić resztę życia. Problem w tym, że on traktuje Cię jako epizod przejściowy w drodze do lepszego jutra. Nie miał i nie będzie miał zamiaru budować głębszej relacji. Żyje tym, co tu i teraz z nadzieją, że jutro przyniesie kolejną szansę. Może lepszą, ale nikt nie powiedział, że tę idealną. Może warto zrobić więc szybką zmianę i zobaczyć, jak to wygląda z kim innym? Jest to jeden z bardziej popapranych charakterów, jakie może spotkać kobieta w życiu. Dlaczego? Ano dlatego, że bardzo ciężko wyczuć jego intencje. Szczerze współczuję każdej, która stanęła na drodze takiego dupka. CZY TO JUŻ WSZYSTKO? Nie. To nie jest takie proste jak w „Bravo Girl”. Ludzie to bardzo skomplikowane istoty. W ich głowach kryją się kłęby myśli i uczuć. Często sami nie wiemy, czy w danej chwili postępujemy dobrze, czy źle. Czy to już to, czy jeszcze nie. Długo zajmuje nam, aby dobrze poznać samych siebie, a co dopiero dopasować to do zupełnie obcej na początku osoby. Ciężko jest budować relacje z innym człowiekiem, jeśli do tej pory trzeba było dojść do zgody z samym sobą. To nic dziwnego, że ludzie czują przed tym strach, opór lub świadomie wypierają to ze swojego życiorysu. Wiem, bo sam tak robiłem. Wiem, bo sam przechodziłem przez te wszystkie etapy. Nie martwcie się, karma wraca. Te etapy przejechały też po mnie. Wyjątkowo tandetne będzie to, co napiszę, ale w relacji najważniejsze jest to, aby być fair, niezależnie od jej etapu. Względem siebie oraz względem drugiej osoby. To nie jest gwarant sukcesu, jednak jeśli będziecie fair, to ten sukces będzie smakował dużo lepiej. Nie wszystko w życiu wychodzi, a statystycznie relacje wychodzą pewnie najmniej. Rozpadają się na różnych etapach i z tym trzeba się pogodzić. Jeśli nie masz 16 lat, to nie powinno Cię to dziwić. Wbrew obiegowej opinii, moim zdaniem, lepiej żyć samemu, niż męczyć się w felernym związku tylko dlatego, żeby zadowolić drugą osobę lub otoczenie. To nie ma prawa się udać. Jeśli facet nie chce tego związku, tego co dla Ciebie jest w nim naturalne, bez czego nie wyobrażasz sobie dalszego życia, to zastanów się, czy jest to facet dla Ciebie. POWODZENIA! Żaden ze mnie romantyk, ale lubię patrzeć na szczęśliwe pary. Nienawidzę natomiast widzieć związków, w których się nie układa. Życzę więc Wam, abym zawsze mógł popatrzeć na Was z uśmiechem na twarzy. W związku, czy też w statusie panny na wydaniu. Zdjęcie: studiostoks/
Wyślesz to do 0 osób - to nic z tego nie będzie. Wyślesz to do 5-10 osób - ta osoba zechce z Tobą poważnie pogadac. Wyślesz to do 11-15 osób - ta osoba przytuli Cie i pocałuje. Wyślesz to do 16-25 osób - ta osoba powie Ci, ze Cie kocha. 0.
fot. Adobe Stock, leszekglasner Przez dziesięć lat byłam jedynaczką. Dobrze pamiętam, co czułam, gdy mama wróciła do domu ze Stasiem. Był malutki jak lalka. Oczywiście, natychmiast chciałam go wziąć na ręce, a rodzice pilnowali mnie, żebym prawidłowo go trzymała. Wydawał mi się taki śliczny… Ale już pierwszej nocy zrozumiałam, że moje życie właśnie zmieniło się nieodwracalnie. Stasiek ryczał pół nocy i wszyscy ciągle do niego biegali. Potem było tylko gorzej. Już nie miałam mamy i taty tylko dla siebie. Co gorsza, kiedy marudziłam czy protestowałam, że nie chcę iść do sklepu, albo gdy odmawiali mi pieniędzy na nową bluzkę, słyszałam, że powinnam być bardziej dojrzała i wyrozumiała. – Nie jesteś malutkim dzieckiem – mówili mi rodzice. – Przecież ty doskonale sobie poradzisz, a Staś wymaga ciągłej opieki. No i chyba widzisz, że ledwie sobie radzimy. Musisz nam pomóc. – Pieluszki i odżywki są drogie – tłumaczyła mama. – A ty masz wystarczająco dużo bluzek, nowa nie jest ci wcale potrzebna. Musimy teraz oszczędzać. Chyba to rozumiesz? Nie, nie chciałam ani tego zrozumieć, ani się z tym pogodzić. A kiedy jeszcze okazało się, że nie mogę zaprosić koleżanek, bo Staś a to za mały, a to chory, a to musi spać po południu, to naprawdę miałam go dość. Wstydziłam się jego zachowania Po pewnym czasie rodzice usłyszeli od lekarza, że coś jest nie tak, że Staś nie rozwija się prawidłowo. Strasznie byli przejęci, a ja razem z nimi. Mimo wszystko to był mój brat, chociaż wcale nie byłam zachwycona jego pojawieniem się. Ale teraz, gdy podejrzewano jakąś chorobę, miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie, bo byłam o niego zazdrosna. Diagnoza oznaczała wyrok dla nas wszystkich. Rodzice wiedzieli to od razu, a ja dopiero po latach zrozumiałam, że niepełnosprawne dziecko w rodzinie to problem całej rodziny. Staś rozwijał się dużo wolniej. Później zaczął siadać, chodzić. A mówić nigdy nie nauczył się dobrze. Opanował tę umiejętność w tak wąskim zakresie, że właściwie bardziej domyślaliśmy się, co chce powiedzieć, niż go rozumieliśmy. Był strasznie niezaradny, wszystko upuszczał, niszczył, ciągle coś tłukł. Gdy wchodził do mojego pokoju, w panice chowałam przed nim swoje zeszyty i książki, stawiałam na najwyższą półkę koszyk z biżuterią. Ale i tak ciągle mi coś psuł. Na początku nie mogłam się z tym pogodzić. Biegałam do rodziców, awanturowałam się. Staś zawsze szedł za mną i, trzymając palec w buzi, przyglądał się mojemu atakowi furii. To mnie jeszcze bardziej nakręcało. Nie raz i nie dwa miałam ochotę wykrzyczeć rodzicom, że nie chcę tego idioty w domu. Na szczęście za każdym razem udawało mi się powstrzymać, jednak i tak miałam wyrzuty sumienia. Tym bardziej że rodzice, chociaż nie znali moich myśli, starali mi się wynagrodzić fakt, że moje życie tak się zmieniło. – Wiem, że nie jest ci łatwo – wzdychała mama, gdy płakałam, bo Stasiek podarł mój album ze zwierzętami. – Odkupię ci. – Nie trzeba – wzruszałam ramionami, bo w sumie przecież nie o to chodziło. – Wiesz, że on się nie nauczy, nie zrozumie – mówiła mama i mnie przytulała. – Karanie go nie ma sensu, rozmowa też nic nie da. Musimy wszyscy jakoś nauczyć się z tym żyć. Im byłam starsza, tym więcej było we mnie wyrozumiałości. Chociaż długo wstydziłam się tego, że mój brat jest niepełnosprawny. Kiedy przychodziły do mnie koleżanki, a on przychodził do mojego pokoju – jak zwykle zaśliniony i usmarkany – i chciał się do nich przytulać, było mi zwyczajnie głupio. Najchętniej ukryłabym go przed całym światem. – Przecież to nie jego wina, że taki się urodził – tłumaczył mi tata, który widział, co przeżywam. – No i on nic złego nie robi. Oczywiście, ja to wszystko wiedziałam, ale co z tego? Unikałam jak ognia wychodzenia z nim z domu w obawie, że ktoś nas zobaczy razem. Wolałam również umawiać się z koleżankami u nich, niż zapraszać je do nas. I chociaż naprawdę miałam wyrzuty sumienia i bardzo wstydziłam się swojego zachowania – to było to silniejsze ode mnie. Dokuczał mu przez cały wieczór Kiedy poznałam Adriana, miałam dziewiętnaście lat. To była moja pierwsza tak gorąca i wielka miłość. Zwyczajnie oszalałam na jego punkcie. I robiłam, co mogłam, żeby nie dowiedział się o moim bracie. Adrian dziwił się co prawda, dlaczego zawsze umawiam się w mieście albo u niego, a nigdy nie zapraszam go do siebie. Unikałam tego tematu, lawirowałam, ale wreszcie przyszedł czas, kiedy nie mogłam tego dłużej odwlekać. Byliśmy ze sobą prawie dwa lata, a on jeszcze nie poznał moich rodziców. I bardzo już na to naciskał. Kiedy powiedziałam mu o swoim bracie, zrzedła mu nieco mina. Ale stwierdził, że chce go poznać, więc zaprosiłam go do nas na podwieczorek. Wszyscy byliśmy podekscytowani. No, poza Stasiem, bo on oczywiście nie rozumiał, co się dzieje. Cieszył się, że przyjdzie gość, lubił gości, ale nie docierało do niego, że Adrian jest dla mnie ważny. Do rodziców – docierało. Mama wychodziła z siebie, żeby upiec dobre ciasto. Tata oczywiście nieco się najeżył. Wiadomo – konkurencja... Na początku było miło, chociaż Adrian z trudem zniósł serdeczne powitanie, jakie zgotował mu Staś, który każdego przytula... Ale po kilkunastu minutach mój brat zaczął się zachowywać dziwnie. Zawsze jest miły i uśmiechnięty, na swój sposób towarzyski. A teraz nagle zaczął zwyczajnie dokuczać Adrianowi. Zabierał mu ciasto z talerza, nie chciał, żeby ten posłodził sobie herbatę. W pewnej chwili próbował go nawet uderzyć, na szczęście moi rodzice zainterweniowali. – O co mu chodzi? Nigdy się tak nie zachowuje – tłumaczyłam zdenerwowana. – Nie ma sprawy – powiedział Adrian, ale widziałam, że jest coraz bardziej spięty. Potem było jeszcze gorzej. Kiedy chciałam pójść z nim do pokoju, mój brat złapał mnie za rękę, potrząsał głową i mówił – po swojemu – żebym tego nie robiła. Że Adrian jest zły i ma wyjść z domu. Na szczęście, mój chłopak go nie rozumiał, ale my z rodzicami popatrzyliśmy na siebie z niepokojem. Gdy wieczorem odprowadziłam Adriana i wróciłam do domu, Staś przyszedł do mnie. Przytulił się i mówił, że Adrian jest zły, że on go nie chce, że się go boi. Głaskałam go po głowie i zastanawiałam się, czy to objaw klasycznej braterskiej zazdrości. Nigdy się tak nie zachowywał. A może mój inny brat wyczuł coś, czego my nie widzieliśmy? Okazało się, że chodziło o to drugie. Adrian po wizycie u nas bardzo się zmienił. Zaczął mnie unikać. Oszukiwał, że nie ma czasu się ze mną spotkać, bo musi się uczyć, a potem słyszałam od koleżanek, że był na imprezie czy w kinie. Wreszcie nie wytrzymałam i zapytałam go, o co chodzi. – Traktowałem nasz związek poważnie – odparł. – Myślałem, że weźmiemy ślub. – Ja też – powiedziałam, nic nie rozumiejąc z jego słów. – Tym bardziej dziwi mnie to, że teraz tak się zachowujesz! – Oszukałaś mnie. No, przecież twój brat... Wiesz, to może być genetyczne. A jeżeli nasze dzieci też takie będą? Nie wierzyłam własnym uszom. Ale gdy się zastanowiłam, doszłam do wniosku, że nie mogę go winić. Miał prawo się przestraszyć, a w tym, co mówił, było nieco prawdy. Zerwaliśmy ze sobą, a we mnie jakby zatrzasnęły się jakieś wrota. Zrozumiałam, że będę miała kłopot, żeby zacząć własne życie. Wielu facetów myśli przecież tak jak Adrian. A poza tym ja zawsze będę musiała opiekować się bratem! Kiedy zabraknie rodziców albo się zestarzeją, ktoś musi się nim zająć. Przecież nie oddam go do domu opieki! Jestem kobietą z bagażem… To wszystko spowodowało, że zamknęłam się w sobie. Przestałam szukać nowych kontaktów. Skończyłam studia, zajęłam się pracą, pomagałam w domu. Rodzice widzieli, że jestem przygaszona, i też zamartwiali się z tego powodu. Nie chciałam przysparzać im zmartwień, ale co mogłam zrobić? Tym razem mam pełną akceptację Miałam 25 lat, kiedy w pracy poznałam Jarka. Podobał mi się, chociaż był trochę zbyt nieśmiały, wyciszony. Widziałam, z jakim trudem wydusił z siebie pytanie, czy poszłabym z nim na kawę. Poszłam, chociaż nie obiecywałam sobie zbyt wiele. Jednak Jarkowi udało się poruszyć we mnie coś, co dawno temu zgasił Adrian. Ale tym razem nie chciałam popełnić błędu. Już na drugim spotkaniu opowiedziałam mu o Stasiu. Nie przestraszył się, więc po dwóch miesiącach zaprosiłam go do domu. Staś oczywiście rzucił się do witania gościa, na co Jarek najpierw zdrętwiał, a potem niezdarnie poklepał mojego brata po plecach. A po chwili wyjął z kieszeni… gumową piłeczkę do ściskania. – Słyszałem, że to dobry trening dla palców – powiedział zawstydzony. Stasiek piłeczkę trzymał przez cały podwieczorek. I tym razem nie chciał bić mojego chłopaka. Wręcz przeciwnie – podawał mu ciasto i czekoladki. Po swojemu, w ręce, a Jarek dzielnie przyjmował pogniecione smakołyki. Jesteśmy ze sobą prawie rok. Ostatnio Jarek zaczął coś wspominać o ślubie. Zapytałam go, czy nie boi się, że choroba Stasia może wynikać z obciążenia genetycznego, że nasze dzieci też mogą być inne. – Inne jest piękne! – roześmiał się w odpowiedzi. – Poza tym co ma być, to będzie. Jeżeli się kochamy, to damy radę. A ryzyko, że to geny, jest przecież minimalne. – Ale wiesz, że kiedyś Staś z nami zamieszka? – zapytałam jeszcze, chociaż najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i wykrzyczała, że tak, że wyjdę za niego za mąż! – Jak tylko rodzice przestaną sobie radzić... – Może nawet od razu – powiedział, przytulając mnie. – Wiesz, polubiłem Stasia... Zarzuciłam mu ręce na szyję. – Tak, Staś jest naprawdę kochany… I wiesz co? Idealnie wyczuwa, czy można komuś ufać, czy nie. – A co twój brat mówi o mnie? – zapytał z niepokojem. – A jak myślisz? – roześmiałam się tylko. – Gdyby miał jakieś zastrzeżenia, dziś byśmy tu razem nie siedzieli... Czytaj także:„Nie chcę żyć w trójkącie z teściową. Postawiłam ultimatum: Paweł pokaże matce, gdzie jej miejsce albo ślubu nie będzie”„Miałam 17 lat, gdy los pokrzyżował moje plany na życie. Usłyszałam okropną diagnozę, która spędza mi sen z powiek”„Kierowniczka traktowała nas gorzej niż bezpańskie psy. Gdy odkryłam, że ma sporo za uszami, nie pozostałam jej dłużna”
Wydawać by się mogło, że cechą charakterystyczną każdego faceta jest jego stanowczość, chęć dążenia do obranego przez siebie celu. Jednak nie do końca wygląda to tak w praktyce, okazuje się bowiem, że są panowie mocno niezdecydowani, zagubieni, niepewni. Jak sobie z tym radzić?
Byłeś na kilku randkach z kobietą. Nadal ją poznajesz, ale interesujesz się nią i wierzysz, że wszystko idzie dobrze. Pyta, czy może z tobą porozmawiać, a ty widzisz wyraz jej oczu, którego miałeś nadzieję nie widzieć. Słyszysz te cztery słowa, których boi się każdy facet, który lubi kobiety: „Bądźmy po prostu przyjaciółmi”. Niektórzy nazywają to bycie „strefą przyjaciela” lub ostatecznym upadkiem. Odrzucenie jest trudne. Istnieje możliwość zamieszania i rozczarowania, gdy próbujesz zinterpretować i rozszyfrować jej słowa. Naprawdę ją lubisz i nie chcesz jej stracić, ale stajesz przed decyzjami o odejściu i byciu przyjaciółmi. Oto kilka wskazówek, co ma na myśli i jak odpowiedzieć. 1. Szczerze chce być przyjaciółmi. Doszła do wniosku, że nie jest już zainteresowana umawianiem się z tobą. Może myśleć, że jesteś wspaniałym facetem, ale nie pociągasz jej fizycznie, nie widzi długotrwałego związku lub zdaje sobie sprawę, że nie jest gotowa do zaangażowania. Zastanów się, czy chcesz się z nią przyjaźnić i co jest dla ciebie najlepsze. Bądź ze sobą szczery, aby ustalić, czy: Realistyczne jest założenie, że przyjaźń może zadziałać. Czujesz się komfortowo będąc jej przyjacielem i tylko jej przyjacielem. Możesz przenieść się i umówić się gdzie indziej, będąc przyjaciółmi i wiedząc, że ona może zrobić to samo. Przypomnij sobie, że masz wybór i nie spiesz się z decyzją, jeśli nie masz pewności. Postąpiła zgodnie ze swoją prawdą (która nie była do tej pory z tobą), więc daj sobie przyzwolenie na odpowiadanie swoją prawdą (mogę być przyjaciółmi, nie mogę być przyjaciółmi, potrzebuję czasu itp.). Unikaj przyjaźni z nią z poczucia winy lub ukrytych motywów, aby ją odzyskać. 2. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Nie widzi przyszłej przyjaźni, ale myśli, że jest miła i mniej cię krzywdzi, używając tego wyrażenia. Przygotowuje cię do przejścia i jest szczera w swoim zamiarze, aby łatwo cię zawieść, chociaż jej słowa i jej myśli/czyny nie pasują do siebie. To twój najlepszy zakład, aby przejść dalej. 3. Nie wie, czego chce. Nie jest pewna, czy jest gotowa pożegnać się na dobre, więc używa tego wyrażenia, aby trzymać cię blisko siebie. Ta opcja jest trudna, ponieważ może prowadzić do przekonania, że nadal masz szansę. Bądź tu ostrożny – możesz szybko stać się facetem, do którego prowadzi, facetem, z którym rozmawia o swoich randkach lub facetem, który jest jednego dnia, a następnego nie ma. Ponownie, najlepiej jest iść dalej. Wróć na właściwe tory w poszukiwaniu miłości: Rozpraw się z utrzymującymi się uczuciami. Daj sobie czas na rozstanie i zajmij miejsce, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale zachowaj optymistyczne nastawienie i nie pozwól, aby chwilowo zachwiana pewność siebie zabrała Cię ze sceny randkowej na zbyt długo. Ucz się z doświadczenia. Czy jesteś w strefie przyjaciela, ponieważ nie zrobiłeś następnego kroku ani nie powiedziałeś jej, jak się czujesz? Czy przegapiłeś ważne sygnały? Czy prosiła o coś, czego nie byłeś w stanie dać? Poruszałeś się za szybko? Chociaż może być trudno dokładnie określić jej tok rozumowania, wykorzystaj tę okazję do nauki i rozwoju. Unikaj przyjaciół z pułapką korzyści, jeśli Twoim głównym celem jest znalezienie trwałej miłości. Stwarza rozproszenie, brak jasności i utrudnia prawdziwe przejście. Bądź najlepszym sobą. Pamiętaj, że zdrowo jest iść dalej, niezależnie od tego, jak rozszyfrujesz jej słowa. Być może nie ma uniwersalnego rozwiązania dylematu „po prostu bądźmy przyjaciółmi”, ale kiedy działasz w autentyczny sposób, zgodny z twoim celem, jakim jest znalezienie miłości, nie możesz się pomylić. Chłopaki, czy dziewczyna, którą naprawdę lubisz, powiedziała ci, że po prostu chce być przyjaciółmi? Jak sobie z tym poradziłeś? Jaką radę dałbyś swoim bliźnim, gdyby znaleźli się w takiej sytuacji?
. 228 157 363 524 330 64 240 123