Przyznając Ci Twoje środki nie zawieramy umowy o kredyt. Dlatego Twoje środki nie są wpisywane do baz zewnętrznych, na przykład BIK i nie mają wpływu na Twoją zdolność kredytową. Dopiero gdy w chwili zakupu na Allegro zdecydujesz zapłacić z Allegro Pay i gdy zaakceptujesz warunki umowy, zawrzesz umowę o kredyt konsumencki.
Był środek upalnego lipca. Temperatury nie dawały wytchnienia nawet w nocy. Upał przeplatał się z gwałtownymi burzami - opowiada Paweł z Warszawy – Wróciłem do domu z kilkudniowego wypadu. Otwieram lodówkę i … tu niemiłe zaskoczenie, zarówno wizualne, jak i zapachowe. Sprzęt nie działa, a żywność zepsuta, z zamrażarki leje się woda. Przypomniało mi się, że agent przy ubezpieczeniu mieszkania mówił coś o takich przypadkach, więc zadzwoniłem do Warty. Zgłosiłem szkodę, a po dwóch dniach wizyta rzeczoznawcy z serwisu, który stwierdził, że przyczyną uszkodzenia sprzętu było przepięcie. Po kolejnych dwóch dniach miałem na koncie odszkodowanie, które mogłem wydać wedle uznania na naprawę uszkodzonego sprzętu lub zakup nowego. Zwrócili mi też za zepsutą żywność! – dodaje zadowolony Paweł. Nie daj się letnim żywiołom W okresie wakacyjnym zgłaszanych jest do Warty dwa razy więcej szkód spowodowanych opadami deszczu, gradobiciem i huraganem niż w pozostałej części roku. Podobnie jest ze szkodami, których przyczyną jest burza. Najczęstszym skutkiem uderzenia pioruna – aż 90% zgłoszeń - to tzw. szkody przepięciowe. W ich efekcie możemy stracić wszystkie sprzęty elektryczne czy elektroniczne - telewizor, komputer, lodówkę, kuchnię elektryczną itp. - które w czasie burzy podłączone są do sieci. Aby wystąpiła szkoda przepięciowa piorun nie musi trafić bezpośrednio w dom, wystarczy, że uderzy w okolicy. Co na to ekspert? Znam mnóstwo przypadków szkód w domach moich klientów wywołanych zarówno pogodą, jak i zupełnie z nią niezwiązanych – mówi Fryderyk Dobrowolski, agent Warty w Rejowcu. - Wydawać by się mogło, że wichury, deszcze i burze są groźne tylko dla właścicieli domów, którym te żywioły mogą zalać garaże, uszkodzić dachy czy meble na tarasach. Nic bardziej mylnego. Również w mieszkaniach zdarzają się szkody, których przyczyną jest uderzenie pioruna. A szkody często są znaczące. Kupujemy coraz większe telewizory, ze względu na zdalną pracę i naukę mamy podłączonych więcej komputerów, smartfonów itd., więc ochrona związana z przepięciami jest bardzo ważnym elementem ochrony. Warto wiedzieć, że nie każde ubezpieczenie mieszkaniowe obejmuje takie przypadki. Jest to często opcja dodatkowo płatna. Warto o to więc zapytać agenta. Dla przykładu w ubezpieczeniu Warta Dom Komfort ochrona na wypadek przepięć (czyli gdy np. przepięcie spowodowane uderzeniem pioruna uszkodzi nasz komputer, lodówkę czy telewizor) zawarta jest w podstawowym zakresie, więc nie trzeba za nią dopłacać. Wspomniane ubezpieczenie Warty jest wyjątkowo szerokie i pozwala ubezpieczyć praktycznie wszystko – nie tylko to, co posiadamy w domu, w garażu, czy w komórkach lokatorskich ale też na tarasie, czy w ogrodzie (np. narzędzia, altany, drzewka). To ważne, bo dzisiaj coraz więcej mieszkań posiada zagospodarowane tarasy i ogródki. Polisą tą można również objąć sprzęty, które zabieramy ze sobą na wakacje – np. przenośny sprzęt komputerowy, fotograficzny czy sprzęt sportowy! Warto dodać, że Warta jest liderem w likwidacji szkód na rynku, więc o solidną pomoc nie musimy się martwić. Zakup ubezpieczenia to po prostu dobra decyzja – zapewnia agent Warty. Chcesz dowiedzieć się więcej? Przyjdź do naszej agencji Fryderyk Dobrowolski Ubezpieczenia, w Rejowcu ul. Rynek 1. Naszych Klientów obsługujemy również zdalnie, wystarczy do nas zadzwonić - tel. 579-960-180 lub napisać mail: [email protected]
Wiem, że jeśli nic nie zrobię – umrę. Postanowiłam podnieść rękawicę i zawalczyć o swoje życie i zdrowie. Terapia dla osób z zaburzeniami odżywiania w specjalnym ośrodku to moja ostatnia nadzieja… Nie chcę już dłużej podążać tą drogą, bo ona prowadzi tylko do jednego - do śmierci.
DZIĘKUJĘMAMIE – za to, że w 1989 roku zaprowadziła mnie na bazar, wówczas pierwszy raz w życiu usłyszałem i zobaczyłem Ukraińców i właśnie wtedy wszystko się zaczęło…ŚP. TACIE – za to, że dzięki niemu mogłem zwiedzać wschód wzdłuż i PAWLACZYKOWI – za prawdziwą przyjaźń i że jesteś nauczycielem z CHYLIŃSKIEJ – za 23 lata obecności… Kawał czasu, Aga…Dziękuję, że jesteś i bądź EWIE ŚWIDEREK, pierwszej wychowawczyni, która pojawiła się na mojej szkolnej drodze – za to, że jako osoba o wysokiej kulturze osobistej uczyła grzeczności oraz szacunku do drugiego człowieka. Prawdziwy nauczyciel z pasją. Na lekcji plastyki w klasie I namalowałem pociąg ekspresowy i nieśmiało powiedziałem Pani, że zostanę kolejarzem...Pani GABRIELI KOTYNI, mojej drugiej wychowawczyni ze szkoły podstawowej – za to, że prowadziła wspaniałe lekcje języka rosyjskiego, których nie mogłem się doczekać i zawsze było mi ich mało. Tych lekcji nigdy nie zapomnę, one przeszły do historii, ponieważ to nauczycielka potrafiąca profesjonalnie przekazać wiedzę, jaka pozostała w naszych głowach. W klasie IV na godzinie wychowawczej oznajmiłem, że zostanę nauczycielem języka rosyjskiego – słowa dotrzymałem. Do dziś pamiętam Pani minę. Już wtedy chciałem z Panią prowadzić lekcje. Na szczęście czas zatoczył koło i wróciłem po 17 latach do Pani na praktyki…Pani MONICE ŁUKOWIAK, wychowawczyni ze szkoły średniej, oraz wspaniałej koleżance polonistce, IWONIE FONTAŃSKIEJ – za to, że poświęciły czas, aby przeczytać moją książkę. Dziękuję za wszystkie wskazówki, porady, ANNIE OLCZYK i Panu PIOTROWI OŁUBKOWI – za to, że byli wychowawcami, na których zawsze mogłem IRENIE DANECKIEJ z Uniwersytetu Opolskiego – za to, że zawsze we mnie wierzyła i nie pozwoliła, żebym gdzieś zagubił się na ścieżce życia… Za ogromny wkład, jaki włożyła w to, kim dzisiaj PIOTROWI MARKIEWICZOWI z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego – za to, że dziś moje lekcje w szkole wyglądają inaczej…Jest Pan świetnym psychologiem, wiele mogłem się nauczyć i dzięki temu dziś (mam nadzieję) bardziej rozumiem swoich uczniów i ich ANNIE RABCZUK z Uniwersytetu Warszawskiego – za miłe słowa i wiarę w to, co robię. Wykładowczyni o szerokich Pani wyjątkowa! Dzięki takim wykładowcom dziś mogę więcej… I chce mi się PAWLACZKOWI – za porady i wsparcie. Bardzo mi w życiu KOZAK – za to, że dołożyła kilka cegiełek do tego, abym został rusycystą. Gdyby nie Ty… Uratowałaś moją przyszłą karierę w szkole średniej i za to będę Ci do końca życia wdzięczny!JAKUBOWI SZETELNICKIEMU – za wszystko…WSTĘPNorbert urodził się na prowincji koło Łodzi. Mieszkał wraz z rodzicami i bratem Krystianem w piętrowym domu. Miałby jeszcze siostrę Antosię, ale matka poroniła podczas brutalnego pobicia przez męża. Kobieta nigdy nie pogodziła się ze stratą córki. Niekiedy rozmawiała z nią, jakby była obecna w domu. Dobrze, że miała Norberta, który próbował zastąpić jej zmarłe od samego początku w niego wierzyli, mówili, że w dorosłym życiu będzie kimś i osiągnie sukces. Jednak jego życie było koszmarne, a dzieciństwo miał bardzo trudne. Kiedy rówieśnicy myśleli o zabawach w berka, on myślał o przyszłości. Był bardzo nerwowym dzieckiem, często dostawał napadów agresji. Gdy matka nie chciała kupić mu zabawki, jaką sobie upatrzył w sklepie, krzyczał na całe gardło. Po chwili uspokajał się i przepraszał ją, wiedząc i rozumiejąc, że nie ma pieniędzy, gdyż ojciec alkoholik wszystko przepił. Jego zachowanie nie wynikało z braku kultury, tylko z choroby, którą matka przekazała mu jeszcze będąc z nim w ciąży. Pijany mąż rzucił ją na podłogę, a ona, uderzając brzuchem o krzesło, straciła przytomność. Dostała krwotoku, myślała, że poroniła, lecz nad nienarodzonym Norbertem czuwał Bóg, który dał mu drugie miał kocicę Mamochę oraz ukochanego rudego kota, którego pieszczotliwie nazywał Mamiciusiem. Bardzo lubił do niego mówić i przytulać się, zwłaszcza wtedy, gdy nadchodził nerwowy dzień. Obecność kota bardzo go uspokajała. Mamiciuś przeżył z Norbertem czternaście lat. Małolat bardzo przeżył śmierć zwierzęcia, z którym był emocjonalnie związany jak z go, czesał, dbał o niego, kupując mu zawsze suchą dziecka Norbert chciał zostać maszynistą, ale miał jeszcze jedno zainteresowanie. Dzięki swojej wujecznej siostrze, Magdalenie, bardzo szybko nauczył się czytać i pisać po polsku. Gdy skończył pięć lat, mama postanowiła uczyć go czeskiego, gdyż sama świetnie władała tym językiem. Wieczorem sadzała go na kolanach i kazała powtarzać podstawowe wyrazy. Norbert był bardzo zdolnym dzieckiem, powoli zaczął składać pierwsze czeskie słowa. Często liczył i liczył – nawet gdy chodził do zerówki: jeden, dva, tři, čtyři… itd. Nauczycielka dziwiła się, skąd u chłopca tak ogromne zainteresowanie językiem obcym. Norbert czuł się wyjątkowy, inny niż pozostałe dzieci, nawet te starsze niż on. Miał własny świat, który trzymał w tajemnicy. Nie lubił zwierzeń i litości, był skryty. Jako małe dziecko rozumiał, że trzeba życie przetrwać, bo nie jest ono łatwe, jest wręcz brutalne. W rodzinie nie przez każdego był lubiany. Złośliwe ciotki, chcąc mu dokuczyć, często powtarzały:– Ty na pewno zostaniesz księdzem…Jednak Norbert nie chciał o tym słyszeć. Miał przecież własne zainteresowania – jak sam IKiedy Norbert był podrostkiem, namówił swoją koleżankę, Basię, aby poszli na przystanek kolejowy i stamtąd udali się pociągiem do Warszawy. Jej o rok starszy brat, Kacper, widząc, co robią, szybko pojechał na zielonym rowerku po swojego ojca, który biegł, ile tchu, aby zdążyć przed nadjeżdżającym taborem. Gdy Norbert zauważył zbliżającego się mężczyznę, zaczął uciekać. Ojciec Basi, goniąc go, przewrócił się, lecz szybko się otrzepał i pobiegł dalej. Gdy dogonił dzieci, nerwy mu puściły i uderzył je bardzo to przeżył, jednak bardziej bolał go wstyd niż miejsce po uderzeniu. Następnego dnia udał się do rodziców Basi, aby ich przeprosić. Obiecał, że już nigdy więcej tak lekkomyślnie nie wakacjach przyszedł czas na szkołę. Norbert nie mógł się tego dnia doczekać. Kiedyś namawiał swoją mamę, aby zapisała go rok wcześniej. Wtedy jednak nie było to takie proste. Dzieci musiały przejść badania psychologiczne stwierdzające dojrzałość i gotowość do podjęcia nauki we wcześniejszym trybie. Ostatecznie Norbert poszedł do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Chodził do niej z wielką przyjemnością. Wraz z nim chodziła Basia, która mieszkała naprzeciwko jego domu. Czasami zawoził go brat Krystian, jednak chłopak zbyt męczył się, jadąc pod górkę starą żółtą damką Norbert po lekcjach wracał do domu, nie bardzo chciał się bawić, tak jak jego koledzy z klasy. Wolał oglądać filmy o tematyce przyrodniczej bądź religijnej. Zawsze czuł się jakoś inaczej, tak jakby był wyróżniony przez Boga, który nakazał mu spełnić jakąś misję na tym zepsutym przez dorosłych świecie. Był lękliwym dzieckiem, wychowywanym przez ojca alkoholika, który zawsze przypominał, kim jest w domu. Nigdy nie obchodziło go, czy dzieci mają co jeść, w co się ubrać i czy chodzą do szkoły. Miał na imię Waldek. Pracował w Warszawie jako kierowca autobusów. Bardzo często wracał do domu pijany, zwłaszcza trzydziestego dnia każdego miesiąca, kiedy otrzymywał wypłatę. Wtedy rodzinę ogarniał lęk, a Norbert bał się chyba najbardziej. Z tego powodu moczył się w nocy, krzyczał, często mu powtarzał:– Ja ciebie najbardziej kocham...Jednak chłopiec nie zważał na jego słowa, wiedząc, że jest znęcał się nad rodziną, gdy późnym wieczorem przychodził pijany do domu. Matka z synami spała w jednym pokoju, do którego on zawsze wchodził. Otwierał gwałtownie drzwi i zapalając wszystkie światła jednocześnie, krzyczał do żony:– Ty kurwo, daj mi jeść, ja nie jadłem już od trzech dni!!!Gdy roztrzęsiona kobieta wstawała o dwudziestej trzeciej i podawała mu talerz z zupą, wylewał ją na nią, krzycząc:– Ty szmato, zabiję cię, jak nie dzisiaj, to jutro! Chociaż pójdę siedzieć, ale zrobię to!!! Słyszysz, kurwo, co do ciebie mówię?! – Trzymał ją za włosy i szarpał za był wówczas spocony z nerwów, trząsł się raz z zimna, raz z gorąca. Czuł niesamowity bólu żołądka, nie mógł jeść, powieka sama mu drgała, a niekiedy doznawał także tików nerwowych – tarł palec o palec, aż popłynęła krew i dopiero wtedy się alkoholika wszyscy byli nikim. Wzbudzał w ludziach nienawiść, a zwłaszcza w swojej żonie i dzieciach, które nie mogły normalnie żyć. Norbert nie wiedział wtedy jeszcze, że to wszystko odbije się na jego dorosłym życiu. Niekiedy drżał jak galareta, ale ojca nic to nie obchodziło, myślał tylko o sobie i o swojej towarzyszce życia – obawiał się, że może nie zdać do następnej klasy, choć oceny na razie na to nie wskazywały. Był na tyle znerwicowany, że idąc do szkoły, zapominał, czego się uczył w domu. Nie wszyscy nauczyciele przymykali na to oko. Często go pytali:– Czemu trzęsą ci się ręce? Czemu jesteś nieprzygotowany, nieprzytomny, taki nieobecny, myślami gdzieś daleko stąd?Jakby nie znali przyczyny…Denerwowało go to jeszcze bardziej. Pamięć uchodziła mu niczym woda z kranu. Uczył się całymi dniami, ale w szkole nie pamiętał niczego, złościł się, że tyle pracy włożył w naukę, a efektów brak. Na zadane przez nauczyciela pytanie nie umiał w żaden sposób odpowiedzieć. Stał i milczał. Robił się czerwony ze wstydu przed kolegami i koleżankami, którzy patrzyli na niego z litością i jednocześnie z perfidnym uśmiechem na twarzy, z nadzieją, że zaraz otrzyma ocenę niedostateczną. Na szczęście miał wyrozumiałą wychowawczynię, panią Elę, która znała jego dramatyczną sytuację, bo mieszkała kilka domów dalej. Stawiała mu piątki, trochę na wyrost, bo wiedziała, że chłopiec mimo wszystko zasługiwał na nie. Dzięki niej mógł zdawać do następnej klasy z dnia, gdy wracał do domu, zastanawiał się, kiedy będzie musiał znów uciekać z mieszkania, aby zaznać chwili spokoju. Ojciec zwykle wydzierał się na całe gardło, aż sąsiedzi zamykali drzwi na cztery spusty. Jakaś obca kobieta, przechodząc, kiwała głową ze współczuciem dla rodziny i ze zdziwieniem, jak można żyć pod jednym dachem z takim tylko, że gdy ojciec był trzeźwy, nikt nie wspomniał mu o tym, jak zachowuje się po pijanemu. Może dlatego czuł się bezkarny. Tak naprawdę udawał, że nie wie, co robi, ale w głębi duszy (o ile ją miał) doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego zawsze po takiej burzy nerwów czuł się bardzo zmęczony, niewyspany, był blady. Rano wstawał z bolącą i ciężką wszystko bardzo źle wpływało na jego oceny, a także zachowanie w szkole. Czuł się bezsilny i niezdolny do walki ze złem. Mimo że miał dopiero siedem lat, był bardzo dojrzałym chłopcem. Pewnie wpłynęła na to jego sytuacja rodzinna. Tak jak kochał z całego serca swoją matkę, tak nienawidził ojca. Życzył mu śmierci, nagłej a zarazem bardzo bolesnej. Pluł na niego i wykrzykiwał, żeby odszedł od nich. Wtedy alkoholik odpowiadał:– Beze mnie jesteście zerami, nie poradzicie sobie, gluty pieprzone!To zdanie matce Norberta, Krystynie, wbiło się w pamięć na tyle głęboko, że przyznawała mu rację. I może to było powodem, że bała się zabrać dzieci i przeprowadzić do swoich rodziców, którzy mieszkali tylko jedenaście kilometrów był świetnym psychologiem, mimo że nie ukończył nawet podstawówki. Manipulował swoją znerwicowaną żoną na wszelkie możliwe sposoby. Choć kobieta była wykształcona, dawała się wykorzystywać menelowi, który nie posiadał żadnego miał jeszcze jeden powód do zmartwienia – jego koleżanka Basia zachorowała na wyrostek robaczkowy i poszła do szpitala. W tym czasie jej rodzice i brat Kacper otrzymali wiadomość, że mają możliwość przeprowadzki do Łodzi. Chłopak chodził cały czas zamyślony. Nie chciał uwierzyć, że niedługo już nie będzie Basi i Kacpra. Niekiedy wyobrażał sobie, że to jest tylko zły sen. Niestety, kiedy dziewczynka wyszła ze szpitala, jej rodzice byli już zdecydowani na to, że opuszczą prowincję na zawsze. Norbert ze łzami w oczach patrzył, jak pakują swoje tapczany i inne meble na wóz podczepiony do traktora. Po kilku godzinach przyszedł czas na pożegnanie. Chłopiec rzucił się w stronę swoich przyjaciół, żegnając się z nimi tak, jakby przeczuwał, że widzą się po raz ostatni. Oni jednak obiecali, że będą go odwiedzać, gdy tylko czas im na to Norberta był to ogromny cios, bo stracił przyjaźń jedynych dzieci, które go rozumiały i nigdy nie wyśmiewały. Chłopiec był bardzo wyczerpany sporą dawką przykrych wrażeń. Nie mógł nawet nic przełknąć. Poczuł, że jest naprawdę sam. Wtedy chyba po raz pierwszy przyszła mu do głowy myśl o samobójstwie. To była, jak sam mawiał, „ostatnia deska ratunku”. Zaplanował sobie, że rzuci się pod nocny ekspres. Rozkład jazdy miał w małym paluszku, więc doskonale wiedział, o której godzinie pociąg będzie przejeżdżał przez jego miejscowość. Miało to nastąpić o pierwszej trzynaście w nocy. Długo rozmyślał nad tym, co ze sobą zrobić, choć blokowała go i jednocześnie niepokoiła myśl pozostawienia matki w cierpieniu. Nie chciał jej przysparzać dodatkowych zmartwień. _Ona by chyba tego nie przeżyła_ – mówił sobie w było parę dni dobrze, żałował, że o czymś podobnym pomyślał, ale to z powodu silnej nerwówki. Gdyby nie żal nad matką, bez żadnych wahań zrobiłby to.*W wakacje Norbert zaplanował, że wyjedzie w rodzinne strony mamy, choć miał pewne opory. Długo nie mógł się zdecydować, ale postanowił pojechać. Po pierwszych dniach już tęsknił i chciał wracać. Ciotka, która miała dość surowy sposób bycia, kazała mu pracować. Chłopak często zamykał się w letniaku i popłakiwał, ale gdy tylko ktoś wszedł, od razu ocierał łzy, aby nikt nie zorientował się, że w piękny letni poranek, babcia naszykowała mu pyszne śniadanie, a on złapał pętko kiełbasy i rzucił w słój jagód, który rozprysnął się. Nie mógł już dłużej tam wytrzymać. Wszystko go drażniło, nawet ludzie, którzy byli dla niego życzliwi. Oni zresztą też go mieli powoli dosyć. Nazajutrz, w deszczowy dzień, zadecydował, że wróci do domu. Szybko spakował się, wsiadł na rower i pognał, ile tchu. Początkowo rodzina chciała go zatrzymać, ale on był bardzo uparty, miał to po ojcu. Próbowali nawet namówić sąsiada, aby odwiózł go samochodem. Jednak Norbert postanowił wrócić sam, jechał niespełna godzinę. Spocony i zmęczony stanął z ciężkimi torbami w omal nie zemdlała, gdy go zobaczyła. Roztrzęsiona zapytała:– Co się stało? Skąd ty się tu wziąłeś?– Mamo, uspokój się – powiedział. – Bo… bo… – zaczął się jąkać. – Bo było mi tam źle…Kobieta bardzo zdenerwowała się tym, co usłyszała i postanowiła zadzwonić do swoich rodziców, siostry i jej dzieci, aby wyjaśnić całą tę sprawę. Żadnych wyjaśnień jednak nie zamian siostra dorzuciła swoje pięć groszy na temat Norberta:– To twoja wina, tak go wychowałaś. Zresztą nie ma się co dziwić, ty byłaś taka sama, więc ma to po tobie!Siostra Krystyny na każdym kroku manifestowała swoją niechęć do niej. Zamiast zwracać uwagę szwagrowi, zawsze krytykowała swoją siostrę i nieustannie ją o coś winiła.*Norbert zaczął myśleć o szkole i o tym, że nie stać go na zakup podręczników. Wpadł na pomysł, że będzie chodził po polach, skarpach oraz innych kryjówkach i zbierał butelki. Gdy zgromadził odpowiednią ilość, przyniósł je do domu. Nalał wody do wanny i dokładnie wyszorował. Potem włożył do szmacianej torby i zawiózł do sklepu. Ekspedientka przyjęła wszystko, co miał. Chłopak był na tyle oszczędny, że nie kupił sobie nawet oranżady, choć na dworze panował niesamowity skwar. Przeliczył pieniądze, ale okazało się, że ma ich za mało, aby kupić książki. Pomyślał jeszcze przez chwilę i wpadł na kolejny pomysł. Poszedł do wuja zapytać, czy może jutro przyjść zrywać maliny. Wuj zgodził się, więc Norbert przyszedł już o siódmej rano następnego dnia. Niestety, nic nie powiedział matce. Był tak bardzo zamyślony, że o tym polu spędził cały upalny lipcowy dzień. Kiedy wrócił do domu, zapłakana Krystyna zapytała, gdzie był. Odpowiedział, że poszedł zrywać owoce, aby zarobić na otrzymał od wuja dwa razy więcej pieniędzy za pracę, niż powinien. Mężczyzna wiedział, że chłopiec potrzebuje sporej sumy, bo książki były bardzo drogie. Domyślał się, że jego ojciec przepił wszystko, co miał, a matka nie była w stanie uzbierać tak dużej kwoty. W ten sposób chciał pomóc na tyle, na ile jako pilny uczeń, w wolnym czasie zaczął czytać lektury i coraz częściej myślał o kończących się wakacjach. Nie był zadowolony, że musi wracać do szkoły. Tam przeżywał ogromny stres związany z tym, że koledzy i koleżanki na każdym kroku przypominali mu, z jakiej rodziny pochodzi. Cały czas z niego drwili i próbowali udowadniać, że są od niego jego klasy dołączył nowy chłopiec z Łodzi. Miał na imię razu zaprzyjaźnił się z Norbertem. Razem chodzili do szkoły, bo mieszkali blisko siebie. Jednak chłopiec chodził do szkoły z Norbertem tylko jeden rok i wrócił do Łodzi. Nie chciał mieszkać na wsi, wychował się w mieście i tam było mu najlepiej, bo wszystko było blisko: park, sklepy, kino, a tutaj mógł o tym tylko zwierzał się Norbertowi, mówiąc, że czuje się jak gołąb uwięziony w klatce. Chłopcy rozstali się na dwóch tygodniach od wyjazdu Filipa, Basia z Kacprem przyjechali odwiedzić swój stary dom. Norbert, gdy tylko ich ujrzał przez okno swojego piętrowego domu, od razu do nich pogonił, aby się przywitać. Bardzo stęsknił się za przyjaciółmi. W końcu upłynęło trochę czasu od ich wyprowadzki. Gdy jednak wszedł na podwórko, Basia i Kacper nawet się nie odwrócili. Norbert od razu zorientował się, że coś jest nie w porządku. Dzieci udały, że go nie widzą i uciekły do swojego starego domu. Chłopiec nie wiedział, co się stało i ze łzami w oczach odszedł. Nie rozumiał zachowania swoich najlepszych przyjaciół. Przecież razem się wychowywali, a teraz udawali, że go nie znają. Niestety, dzieci poczuły się ważne, że mieszkały w mieście, dobrze im się powodziło, rodzice spełniali ich zachcianki, więc po co im Norbert – chłopak z patologicznej rodziny…*W sobotnie wieczory Norbert czasami chodził na przystanek kolejowy. Lubił tam przebywać, wpatrywał się w nadjeżdżające lokomotywy. Niekiedy wyobrażał sobie, że leży na torach, a nadjeżdżający pociąg odcina mu głowę. Wsłuchiwał się bardzo uważnie w stukot kół. Z jednej strony uspokajało go to, a z drugiej wywoływało w nim jakiś dziwny, niewyjaśniony bardzo wcześnie zaczął sam podróżować koleją. Gdy tylko skończył dziewięć lat, pierwszy raz pojechał do pobliskiego miasteczka, do kościoła. Później jeździł doKoniec Wersji Demonstracyjnej
Życie w kraju, w którym jesteśmy szczuci na siebie wzajemnie, nie jest dla mnie. Moi rodzice i dziadkowie bardzo dużą wagę przykładali do wartości patriotycznych, dlatego tym bardziej nie chcę już wybierać mniejszego zła. Wykształcenie. Magister informatyki w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Bielsku – Białej
Michał Chruściel Nic już nie chcęWersja DemonstracyjnaWydawnictwo PsychoskokMichał Chruściel „Nic już nie chcę”Copyright © by Michał Chruściel, 2021Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z 2021Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody prowadząca: Wioletta JankowiakKorekta: Robert OlejnikRedakcja i korekta: „Dobry Duszek”Projekt okładki: „Dobry Duszek”Zdjęcie na okładce: Victoria_Borodinova – epub, mobi i pdf: Kamil SkitekISBN: 978-83-8119-765-6Wydawnictwo Psychoskok Sp. z Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konintel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706 e-mail:[email protected]Uczniom – bez których moja praca nie miałaby sensuDziękujęMamie – za to, że w 1989 roku zaprowadziła mnie na bazar, wówczas pierwszy raz w życiu usłyszałem i zobaczyłem Ukraińców i właśnie wtedy wszystko się zaczęło…Śp. Tacie – za to, że dzięki niemu mogłem zwiedzać wschód wzdłuż i Pawlaczykowi – za prawdziwą przyjaźń i że jesteś nauczycielem z Chylińskiej – za 23 lata obecności… Kawał czasu, Aga…Dziękuję, że jesteś i bądź Ewie Świderek, pierwszej wychowawczyni, która pojawiła się na mojej szkolnej drodze – za to, że jako osoba o wysokiej kulturze osobistej uczyła grzeczności oraz szacunku do drugiego człowieka. Prawdziwy nauczyciel z pasją. Na lekcji plastyki w klasie I namalowałem pociąg ekspresowy i nieśmiało powiedziałem Pani, że zostanę kolejarzem...Pani Gabrieli Kotyni, mojej drugiej wychowawczyni ze szkoły podstawowej – za to, że prowadziła wspaniałe lekcje języka rosyjskiego, których nie mogłem się doczekać i zawsze było mi ich mało. Tych lekcji nigdy nie zapomnę, one przeszły do historii, ponieważ to nauczycielka potrafiąca profesjonalnie przekazać wiedzę, jaka pozostała w naszych głowach. W klasie IV na godzinie wychowawczej oznajmiłem, że zostanę nauczycielem języka rosyjskiego – słowa dotrzymałem. Do dziś pamiętam Pani minę. Już wtedy chciałem z Panią prowadzić lekcje. Na szczęście czas zatoczył koło i wróciłem po 17 latach do Pani na praktyki…Pani Monice Łukowiak, wychowawczyni ze szkoły średniej, oraz wspaniałej koleżance polonistce, Iwonie Fontańskiej – za to, że poświęciły czas, aby przeczytać moją książkę. Dziękuję za wszystkie wskazówki, porady, Annie Olczyk i Panu Piotrowi Ołubkowi – za to, że byli wychowawcami, na których zawsze mogłem Irenie Daneckiej z Uniwersytetu Opolskiego – za to, że zawsze we mnie wierzyła i nie pozwoliła, żebym gdzieś zagubił się na ścieżce życia… Za ogromny wkład, jaki włożyła w to, kim dzisiaj Piotrowi Markiewiczowi z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego – za to, że dziś moje lekcje w szkole wyglądają inaczej…Jest Pan świetnym psychologiem, wiele mogłem się nauczyć i dzięki temu dziś (mam nadzieję) bardziej rozumiem swoich uczniów i ich Annie Rabczuk z Uniwersytetu Warszawskiego – za miłe słowa i wiarę w to, co robię. Wykładowczyni o szerokich Pani wyjątkowa! Dzięki takim wykładowcom dziś mogę więcej… I chce mi się Pawlaczkowi – za porady i wsparcie. Bardzo mi w życiu Kozak – za to, że dołożyła kilka cegiełek do tego, abym został rusycystą. Gdyby nie Ty… Uratowałaś moją przyszłą karierę w szkole średniej i za to będę Ci do końca życia wdzięczny!Jakubowi Szetelnickiemu – za wszystko…WstępNorbert urodził się na prowincji koło Łodzi. Mieszkał wraz z rodzicami i bratem Krystianem w piętrowym domu. Miałby jeszcze siostrę Antosię, ale matka poroniła podczas brutalnego pobicia przez męża. Kobieta nigdy nie pogodziła się ze stratą córki. Niekiedy rozmawiała z nią, jakby była obecna w domu. Dobrze, że miała Norberta, który próbował zastąpić jej zmarłe od samego początku w niego wierzyli, mówili, że w dorosłym życiu będzie kimś i osiągnie sukces. Jednak jego życie było koszmarne, a dzieciństwo miał bardzo trudne. Kiedy rówieśnicy myśleli o zabawach w berka, on myślał o przyszłości. Był bardzo nerwowym dzieckiem, często dostawał napadów agresji. Gdy matka nie chciała kupić mu zabawki, jaką sobie upatrzył w sklepie, krzyczał na całe gardło. Po chwili uspokajał się i przepraszał ją, wiedząc i rozumiejąc, że nie ma pieniędzy, gdyż ojciec alkoholik wszystko przepił. Jego zachowanie nie wynikało z braku kultury, tylko z choroby, którą matka przekazała mu jeszcze będąc z nim w ciąży. Pijany mąż rzucił ją na podłogę, a ona, uderzając brzuchem o krzesło, straciła przytomność. Dostała krwotoku, myślała, że poroniła, lecz nad nienarodzonym Norbertem czuwał Bóg, który dał mu drugie miał kocicę Mamochę oraz ukochanego rudego kota, którego pieszczotliwie nazywał Mamiciusiem. Bardzo lubił do niego mówić i przytulać się, zwłaszcza wtedy, gdy nadchodził nerwowy dzień. Obecność kota bardzo go uspokajała. Mamiciuś przeżył z Norbertem czternaście lat. Małolat bardzo przeżył śmierć zwierzęcia, z którym był emocjonalnie związany jak z go, czesał, dbał o niego, kupując mu zawsze suchą dziecka Norbert chciał zostać maszynistą, ale miał jeszcze jedno zainteresowanie. Dzięki swojej wujecznej siostrze, Magdalenie, bardzo szybko nauczył się czytać i pisać po polsku. Gdy skończył pięć lat, mama postanowiła uczyć go czeskiego, gdyż sama świetnie władała tym językiem. Wieczorem sadzała go na kolanach i kazała powtarzać podstawowe wyrazy. Norbert był bardzo zdolnym dzieckiem, powoli zaczął składać pierwsze czeskie słowa. Często liczył i liczył – nawet gdy chodził do zerówki: jeden, dva, tři, čtyři… itd. Nauczycielka dziwiła się, skąd u chłopca tak ogromne zainteresowanie językiem obcym. Norbert czuł się wyjątkowy, inny niż pozostałe dzieci, nawet te starsze niż on. Miał własny świat, który trzymał w tajemnicy. Nie lubił zwierzeń i litości, był skryty. Jako małe dziecko rozumiał, że trzeba życie przetrwać, bo nie jest ono łatwe, jest wręcz brutalne. W rodzinie nie przez każdego był lubiany. Złośliwe ciotki, chcąc mu dokuczyć, często powtarzały:– Ty na pewno zostaniesz księdzem…Jednak Norbert nie chciał o tym słyszeć. Miał przecież własne zainteresowania – jak sam IKiedy Norbert był podrostkiem, namówił swoją koleżankę, Basię, aby poszli na przystanek kolejowy i stamtąd udali się pociągiem do Warszawy. Jej o rok starszy brat, Kacper, widząc, co robią, szybko pojechał na zielonym rowerku po swojego ojca, który biegł, ile tchu, aby zdążyć przed nadjeżdżającym taborem. Gdy Norbert zauważył zbliżającego się mężczyznę, zaczął uciekać. Ojciec Basi, goniąc go, przewrócił się, lecz szybko się otrzepał i pobiegł dalej. Gdy dogonił dzieci, nerwy mu puściły i uderzył je bardzo to przeżył, jednak bardziej bolał go wstyd niż miejsce po uderzeniu. Następnego dnia udał się do rodziców Basi, aby ich przeprosić. Obiecał, że już nigdy więcej tak lekkomyślnie nie wakacjach przyszedł czas na szkołę. Norbert nie mógł się tego dnia doczekać. Kiedyś namawiał swoją mamę, aby zapisała go rok wcześniej. Wtedy jednak nie było to takie proste. Dzieci musiały przejść badania psychologiczne stwierdzające dojrzałość i gotowość do podjęcia nauki we wcześniejszym trybie. Ostatecznie Norbert poszedł do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Chodził do niej z wielką przyjemnością. Wraz z nim chodziła Basia, która mieszkała naprzeciwko jego domu. Czasami zawoził go brat Krystian, jednak chłopak zbyt męczył się, jadąc pod górkę starą żółtą damką Norbert po lekcjach wracał do domu, nie bardzo chciał się bawić, tak jak jego koledzy z klasy. Wolał oglądać filmy o tematyce przyrodniczej bądź religijnej. Zawsze czuł się jakoś inaczej, tak jakby był wyróżniony przez Boga, który nakazał mu spełnić jakąś misję na tym zepsutym przez dorosłych świecie. Był lękliwym dzieckiem, wychowywanym przez ojca alkoholika, który zawsze przypominał, kim jest w domu. Nigdy nie obchodziło go, czy dzieci mają co jeść, w co się ubrać i czy chodzą do szkoły. Miał na imię Waldek. Pracował w Warszawie jako kierowca autobusów. Bardzo często wracał do domu pijany, zwłaszcza trzydziestego dnia każdego miesiąca, kiedy otrzymywał wypłatę. Wtedy rodzinę ogarniał lęk, a Norbert bał się chyba najbardziej. Z tego powodu moczył się w nocy, krzyczał, często mu powtarzał:– Ja ciebie najbardziej kocham...Jednak chłopiec nie zważał na jego słowa, wiedząc, że jest znęcał się nad rodziną, gdy późnym wieczorem przychodził pijany do domu. Matka z synami spała w jednym pokoju, do którego on zawsze wchodził. Otwierał gwałtownie drzwi i zapalając wszystkie światła jednocześnie, krzyczał do żony:– Ty kurwo, daj mi jeść, ja nie jadłem już od trzech dni!!!Gdy roztrzęsiona kobieta wstawała o dwudziestej trzeciej i podawała mu talerz z zupą, wylewał ją na nią, krzycząc:– Ty szmato, zabiję cię, jak nie dzisiaj, to jutro! Chociaż pójdę siedzieć, ale zrobię to!!! Słyszysz, kurwo, co do ciebie mówię?! – Trzymał ją za włosy i szarpał za był wówczas spocony z nerwów, trząsł się raz z zimna, raz z gorąca. Czuł niesamowity bólu żołądka, nie mógł jeść, powieka sama mu drgała, a niekiedy doznawał także tików nerwowych – tarł palec o palec, aż popłynęła krew i dopiero wtedy się alkoholika wszyscy byli nikim. Wzbudzał w ludziach nienawiść, a zwłaszcza w swojej żonie i dzieciach, które nie mogły normalnie żyć. Norbert nie wiedział wtedy jeszcze, że to wszystko odbije się na jego dorosłym życiu. Niekiedy drżał jak galareta, ale ojca nic to nie obchodziło, myślał tylko o sobie i o swojej towarzyszce życia – obawiał się, że może nie zdać do następnej klasy, choć oceny na razie na to nie wskazywały. Był na tyle znerwicowany, że idąc do szkoły, zapominał, czego się uczył w domu. Nie wszyscy nauczyciele przymykali na to oko. Często go pytali:– Czemu trzęsą ci się ręce? Czemu jesteś nieprzygotowany, nieprzytomny, taki nieobecny, myślami gdzieś daleko stąd?Jakby nie znali przyczyny…Denerwowało go to jeszcze bardziej. Pamięć uchodziła mu niczym woda z kranu. Uczył się całymi dniami, ale w szkole nie pamiętał niczego, złościł się, że tyle pracy włożył w naukę, a efektów brak. Na zadane przez nauczyciela pytanie nie umiał w żaden sposób odpowiedzieć. Stał i milczał. Robił się czerwony ze wstydu przed kolegami i koleżankami, którzy patrzyli na niego z litością i jednocześnie z perfidnym uśmiechem na twarzy, z nadzieją, że zaraz otrzyma ocenę niedostateczną. Na szczęście miał wyrozumiałą wychowawczynię, panią Elę, która znała jego dramatyczną sytuację, bo mieszkała kilka domów dalej. Stawiała mu piątki, trochę na wyrost, bo wiedziała, że chłopiec mimo wszystko zasługiwał na nie. Dzięki niej mógł zdawać do następnej klasy z dnia, gdy wracał do domu, zastanawiał się, kiedy będzie musiał znów uciekać z mieszkania, aby zaznać chwili spokoju. Ojciec zwykle wydzierał się na całe gardło, aż sąsiedzi zamykali drzwi na cztery spusty. Jakaś obca kobieta, przechodząc, kiwała głową ze współczuciem dla rodziny i ze zdziwieniem, jak można żyć pod jednym dachem z takim tylko, że gdy ojciec był trzeźwy, nikt nie wspomniał mu o tym, jak zachowuje się po pijanemu. Może dlatego czuł się bezkarny. Tak naprawdę udawał, że nie wie, co robi, ale w głębi duszy (o ile ją miał) doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego zawsze po takiej burzy nerwów czuł się bardzo zmęczony, niewyspany, był blady. Rano wstawał z bolącą i ciężką wszystko bardzo źle wpływało na jego oceny, a także zachowanie w szkole. Czuł się bezsilny i niezdolny do walki ze złem. Mimo że miał dopiero siedem lat, był bardzo dojrzałym chłopcem. Pewnie wpłynęła na to jego sytuacja rodzinna. Tak jak kochał z całego serca swoją matkę, tak nienawidził ojca. Życzył mu śmierci, nagłej a zarazem bardzo bolesnej. Pluł na niego i wykrzykiwał, żeby odszedł od nich. Wtedy alkoholik odpowiadał:– Beze mnie jesteście zerami, nie poradzicie sobie, gluty pieprzone!To zdanie matce Norberta, Krystynie, wbiło się w pamięć na tyle głęboko, że przyznawała mu rację. I może to było powodem, że bała się zabrać dzieci i przeprowadzić do swoich rodziców, którzy mieszkali tylko jedenaście kilometrów był świetnym psychologiem, mimo że nie ukończył nawet podstawówki. Manipulował swoją znerwicowaną żoną na wszelkie możliwe sposoby. Choć kobieta była wykształcona, dawała się wykorzystywać menelowi, który nie posiadał żadnego miał jeszcze jeden powód do zmartwienia – jego koleżanka Basia zachorowała na wyrostek robaczkowy i poszła do szpitala. W tym czasie jej rodzice i brat Kacper otrzymali wiadomość, że mają możliwość przeprowadzki do Łodzi. Chłopak chodził cały czas zamyślony. Nie chciał uwierzyć, że niedługo już nie będzie Basi i Kacpra. Niekiedy wyobrażał sobie, że to jest tylko zły sen. Niestety, kiedy dziewczynka wyszła ze szpitala, jej rodzice byli już zdecydowani na to, że opuszczą prowincję na zawsze. Norbert ze łzami w oczach patrzył, jak pakują swoje tapczany i inne meble na wóz podczepiony do traktora. Po kilku godzinach przyszedł czas na pożegnanie. Chłopiec rzucił się w stronę swoich przyjaciół, żegnając się z nimi tak, jakby przeczuwał, że widzą się po raz ostatni. Oni jednak obiecali, że będą go odwiedzać, gdy tylko czas im na to Norberta był to ogromny cios, bo stracił przyjaźń jedynych dzieci, które go rozumiały i nigdy nie wyśmiewały. Chłopiec był bardzo wyczerpany sporą dawką przykrych wrażeń. Nie mógł nawet nic przełknąć. Poczuł, że jest naprawdę sam. Wtedy chyba po raz pierwszy przyszła mu do głowy myśl o samobójstwie. To była, jak sam mawiał, „ostatnia deska ratunku”. Zaplanował sobie, że rzuci się pod nocny ekspres. Rozkład jazdy miał w małym paluszku, więc doskonale wiedział, o której godzinie pociąg będzie przejeżdżał przez jego miejscowość. Miało to nastąpić o pierwszej trzynaście w nocy. Długo rozmyślał nad tym, co ze sobą zrobić, choć blokowała go i jednocześnie niepokoiła myśl pozostawienia matki w cierpieniu. Nie chciał jej przysparzać dodatkowych zmartwień. Ona by chyba tego nie przeżyła – mówił sobie w było parę dni dobrze, żałował, że o czymś podobnym pomyślał, ale to z powodu silnej nerwówki. Gdyby nie żal nad matką, bez żadnych wahań zrobiłby to.*W wakacje Norbert zaplanował, że wyjedzie w rodzinne strony mamy, choć miał pewne opory. Długo nie mógł się zdecydować, ale postanowił pojechać. Po pierwszych dniach już tęsknił i chciał wracać. Ciotka, która miała dość surowy sposób bycia, kazała mu pracować. Chłopak często zamykał się w letniaku i popłakiwał, ale gdy tylko ktoś wszedł, od razu ocierał łzy, aby nikt nie zorientował się, że w piękny letni poranek, babcia naszykowała mu pyszne śniadanie, a on złapał pętko kiełbasy i rzucił w słój jagód, który rozprysnął się. Nie mógł już dłużej tam wytrzymać. Wszystko go drażniło, nawet ludzie, którzy byli dla niego życzliwi. Oni zresztą też go mieli powoli dosyć. Nazajutrz, w deszczowy dzień, zadecydował, że wróci do domu. Szybko spakował się, wsiadł na rower i pognał, ile tchu. Początkowo rodzina chciała go zatrzymać, ale on był bardzo uparty, miał to po ojcu. Próbowali nawet namówić sąsiada, aby odwiózł go samochodem. Jednak Norbert postanowił wrócić sam, jechał niespełna godzinę. Spocony i zmęczony stanął z ciężkimi torbami w omal nie zemdlała, gdy go zobaczyła. Roztrzęsiona zapytała:– Co się stało? Skąd ty się tu wziąłeś?– Mamo, uspokój się – powiedział. – Bo… bo… – zaczął się jąkać. – Bo było mi tam źle…Kobieta bardzo zdenerwowała się tym, co usłyszała i postanowiła zadzwonić do swoich rodziców, siostry i jej dzieci, aby wyjaśnić całą tę sprawę. Żadnych wyjaśnień jednak nie zamian siostra dorzuciła swoje pięć groszy na temat Norberta:– To twoja wina, tak go wychowałaś. Zresztą nie ma się co dziwić, ty byłaś taka sama, więc ma to po tobie!Siostra Krystyny na każdym kroku manifestowała swoją niechęć do niej. Zamiast zwracać uwagę szwagrowi, zawsze krytykowała swoją siostrę i nieustannie ją o coś winiła.*Norbert zaczął myśleć o szkole i o tym, że nie stać go na zakup podręczników. Wpadł na pomysł, że będzie chodził po polach, skarpach oraz innych kryjówkach i zbierał butelki. Gdy zgromadził odpowiednią ilość, przyniósł je do domu. Nalał wody do wanny i dokładnie wyszorował. Potem włożył do szmacianej torby i zawiózł do sklepu. Ekspedientka przyjęła wszystko, co miał. Chłopak był na tyle oszczędny, że nie kupił sobie nawet oranżady, choć na dworze panował niesamowity skwar. Przeliczył pieniądze, ale okazało się, że ma ich za mało, aby kupić książki. Pomyślał jeszcze przez chwilę i wpadł na kolejny pomysł. Poszedł do wuja zapytać, czy może jutro przyjść zrywać maliny. Wuj zgodził się, więc Norbert przyszedł już o siódmej rano następnego dnia. Niestety, nic nie powiedział matce. Był tak bardzo zamyślony, że o tym polu spędził cały upalny lipcowy dzień. Kiedy wrócił do domu, zapłakana Krystyna zapytała, gdzie był. Odpowiedział, że poszedł zrywać owoce, aby zarobić na otrzymał od wuja dwa razy więcej pieniędzy za pracę, niż powinien. Mężczyzna wiedział, że chłopiec potrzebuje sporej sumy, bo książki były bardzo drogie. Domyślał się, że jego ojciec przepił wszystko, co miał, a matka nie była w stanie uzbierać tak dużej kwoty. W ten sposób chciał pomóc na tyle, na ile jako pilny uczeń, w wolnym czasie zaczął czytać lektury i coraz częściej myślał o kończących się wakacjach. Nie był zadowolony, że musi wracać do szkoły. Tam przeżywał ogromny stres związany z tym, że koledzy i koleżanki na każdym kroku przypominali mu, z jakiej rodziny pochodzi. Cały czas z niego drwili i próbowali udowadniać, że są od niego jego klasy dołączył nowy chłopiec z Łodzi. Miał na imię razu zaprzyjaźnił się z Norbertem. Razem chodzili do szkoły, bo mieszkali blisko siebie. Jednak chłopiec chodził do szkoły z Norbertem tylko jeden rok i wrócił do Łodzi. Nie chciał mieszkać na wsi, wychował się w mieście i tam było mu najlepiej, bo wszystko było blisko: park, sklepy, kino, a tutaj mógł o tym tylko zwierzał się Norbertowi, mówiąc, że czuje się jak gołąb uwięziony w klatce. Chłopcy rozstali się na dwóch tygodniach od wyjazdu Filipa, Basia z Kacprem przyjechali odwiedzić swój stary dom. Norbert, gdy tylko ich ujrzał przez okno swojego piętrowego domu, od razu do nich pogonił, aby się przywitać. Bardzo stęsknił się za przyjaciółmi. W końcu upłynęło trochę czasu od ich wyprowadzki. Gdy jednak wszedł na podwórko, Basia i Kacper nawet się nie odwrócili. Norbert od razu zorientował się, że coś jest nie w porządku. Dzieci udały, że go nie widzą i uciekły do swojego starego domu. Chłopiec nie wiedział, co się stało i ze łzami w oczach odszedł. Nie rozumiał zachowania swoich najlepszych przyjaciół. Przecież razem się wychowywali, a teraz udawali, że go nie znają. Niestety, dzieci poczuły się ważne, że mieszkały w mieście, dobrze im się powodziło, rodzice spełniali ich zachcianki, więc po co im Norbert – chłopak z patologicznej rodziny…*W sobotnie wieczory Norbert czasami chodził na przystanek kolejowy. Lubił tam przebywać, wpatrywał się w nadjeżdżające lokomotywy. Niekiedy wyobrażał sobie, że leży na torach, a nadjeżdżający pociąg odcina mu głowę. Wsłuchiwał się bardzo uważnie w stukot kół. Z jednej strony uspokajało go to, a z drugiej wywoływało w nim jakiś dziwny, niewyjaśniony bardzo wcześnie zaczął sam podróżować koleją. Gdy tylko skończył dziewięć lat, pierwszy raz pojechał do pobliskiego miasteczka, do kościoła. Później jeździł doKoniec Wersji Demonstracyjnej
Nie chcę Lyrics: Coś przyprawi mnie o gęsią skórkę znowu, to nie kombinuję jak to ukraść / Te moje inspiracje mają wiele poziomów, absorbuje je jak komórczak / Umysł uwolniony z
Nigdy w życiu nie postawię sobie takich celów, gdyż chcę biegać najszybciej, jak tylko będę w stanie. Oczywiste jest, że najchętniej chciałabym się poprawiać i uczyć czegoś nowego z każdym startem – mówi Kornelia Lesiewicz, czyli jedna z najbardziej rokujących polskich lekkoatletek„Poolimpijski sezon dla polskich 400-metrówek nie mógł zacząć się lepiej” – pisze w pierwszym zdaniu Michał Chmielewski z TVP Sport. Widząc je, można być pełnym optymizmu co do startów w tym sezonie naszych reprezentantek, lecz dlaczego to dopiero zapowiedź tego, co nas czeka w najbliższych miesiącach?Kornelia Lesiewicz: Myślę, że rzeczywiście dziewczyny są teraz w rewelacyjnie formie. Z pewnością szykowały formę pod mistrzostwa świata, a później Europy i na pewno możemy ich występy potraktować właśnie jako bardzo dobry falstartu, do którego omówienia jeszcze wrócimy w tym wywiadzie, to patrząc na to, że Mistrzostwa Świata i Europy już niebawem się rozpoczną, możemy być pewni, że Kornelia Lesiewicz zaprezentuje się z bardzo dobrej strony?W pierwszej z wymienionych imprez nie będę brać udziału. Chciałabym i będę do tego dążyła, by pojawić się na starcie na mistrzostwach świata do lat 20. Jednak na razie jeszcze nie mam osiągniętego minimum na te jakim etapie przygotowań do startów jesteś w tej chwili?Trudno powiedzieć, bo jestem już stricte w okresie startowym. Przede mną dwa ważne starty, jak np. w mistrzostwach Polski w mojej kategorii wiekowej. Wtedy zobaczę, czy wypełnię minimum na start na mistrzostwach świata do lat jednym z najjaśniej błyszczących talentów wśród polskiej familii lekkoatletycznej, lecz przypomnijmy, że jesteś dopiero na początku swojej kariery. Dzięki temu jesteś w stanie rozwijać formę tak, by jej najwyższy poziom przyszedł właśnie na konkretny start?Nie skupiam się na tym, gdyż moim zdaniem jest to rolą trenera, by tak rozplanować treningi i przekazać swoją wiedzę, bym ja jako jego zawodniczka była w szczytowej formie właśnie w trakcie tych docelowych raz mówi się, że swego rodzaju sprawdzianem dla lekkoatlety jest start, czy to na mistrzostwach świata, czy Europy. Też tak sądzisz? Może w tej chwili tym egzaminem jest po prostu każdy kolejny start?Nie, nie uważam, by można tak było nazywać występy na tego rodzaju zawodach. Wszyscy ci, którzy się przygotowują, czy to do mistrzostw świata, czy Europy, nie myślą o występie, który miałby być oceniany w kategoriach sprawdzianu czy egzaminu. Po prostu każdy z nich chce zaprezentować się z jak najlepszej strony. Jestem pewna, że wszyscy z nich w trakcie startu chcą dać z siebie tyle, ile tylko są w zeszłym roku poprawiłaś swoją życiówkę i wzniosłaś ją na świetny poziom, gdyż na Kiedy powiem, że dla Kornelii Lesiewicz to dopiero preludium przed tym, co osiągnie w przyszłości, to odpowiesz mi, że…Zaznaczmy i podkreślmy, że nie chcę sobie stawiać żadnych granic, barier np. czasowych w stylu, że „stać mnie na i to tyle. Nigdy w życiu nie postawię sobie takich celów, gdyż chcę biegać najszybciej, jak tylko potrafię i będę w stanie. Oczywiste jest, że najchętniej chciałabym się poprawiać i uczyć czegoś nowego z każdym startem. Natomiast takie stawianie sobie barier ograniczałoby mówiłem, minionej wiosny z impetem wdarłaś się do elitarnej grupy biegaczek na 400 metrów. Ale pojawiły się trudności, a mam na myśli start w Memoriale Ireny Szewińskiej. Wyjaśniłaś, czym był spowodowany słabszy występ, lecz ciekaw jestem, czy były myśli, by odpuścić ten start, tak by skupić się na kolejnych?Ten start był zaplanowany już dużo wcześniej i wiadome było, że na tym występie będę w stanie hipoksji sztucznej, jak i to, z jakimi konsekwencjami mógł się wiązać, skoro byłam właśnie w takim stanie. Nigdy nie chcę się wycofywać ze startów, bo uważam, że każdy czegoś uczy. Tak jak np. ten nie był kompromitacją, ale dał mi swojego rodzaju nauczkę. Dzięki niemu mogłam się przekonać chociażby, jak mój organizm reaguje na taki wysiłek, będąc w stanie hipoksji sztucznej. Dlatego też uważam, że ten bieg wyszedł mi na dobre, bo nigdy nie dowiedziałabym się o sobie tyle, co podczas biegu i po Twoim rekordzie już wspomniałem, a w trakcie również przywoływanego już Memoriału zmierzono Ci czas sekundy. W Internecie pojawiły się opinie, głównie z perspektywy laików, że wcale tak dużo nie straciłaś do zwyciężczyni. W jakim stopniu ten „niedzielny fan” się myli, kiedy tak myśli?Akurat tu mogę powiedzieć, że w naprawdę bardzo dużym stopniu, ponieważ strata każdej setnej sekundy na bieżni jest doskonale czym myśli profesjonalna zawodniczka taka jak Ty, stając na pierwszym starcie po obozie, w którego czasie weszła na 2000 metrów nad poziomem morza?Nie wiem, jak u innych zawodniczek, zawodników, ale u mnie nie ma wtedy gonitwy myśli. Nie zastanawiałam się nad tym, że byłam po takim czy takim obozie, że weszłam na wspomnianą wysokość, czy o czymkolwiek innym. Po prostu staję na starcie i biegnę, czyli robię coś, co uwielbiam. Chciałam dać z siebie wszystko, lecz nogi nie dały rady, co było skutkiem hipoksji, dlatego tak też przypomnieć, że najpierw przygotowywałaś się do matury, a później weszłaś z marszu w obóz przygotowawczy. Czy poza nauką był czas na odbywanie treningów?W trakcie nauki starałam się łączyć ze sobą wszystko tak, by mieć czas na treningi. Po szkole czy zajęciach jechałam, by się przygotowywać. Były takie dni, kiedy niestety nie mogłam wziąć udziału w treningu przez ilość szkolnych obowiązków. Owszem, mogłabym stale chodzić na treningi, ale uznałam, że akurat w tamtym okresie ważniejsza była dla mnie chciałam jak najlepiej przygotować się do matury, gdyż ona na tamten czas była dla mnie priorytetem. Tuż po okresie egzaminów pojechałam na obóz do Zakopanego, gdzie wraz z trenerem wykonałam, jak sądzę, bardzo dobrą czym różniły się te treningi do matury od tych już po maturze?Szkoła, czy w zasadzie przygotowania do matury, bardzo mocno ograniczały mi czas. Już jadąc na trening, wiedziałam doskonale, ile czasu mogę przeznaczyć na jego realizację, ponieważ po nim czekały mnie różnego rodzaju zajęcia pozasportowe, które były zaplanowane na konkretne teraz, jak mam wakacje, czy gdy byłam w trakcie tego obozu w Zakopanem, to czuję, że mam świeżą głowę. Mogę spokojnie wykonać trening. Poza tym też nie muszę się już niczym stresować, dzięki czemu dużo łatwiej, bo swobodniej wykonuje mi się kolejne zalecenia zeszłym roku praktycznie wszyscy kibice uwielbiali Kornelię Lesiewicz, ale tym razem spotkałaś się również z odwrotną stroną medalu, jakim jest „mentalność polskiego kibica”. Bogatsza o nowe doświadczenia, co sądzisz o podejściu kibiców?Chętnie korzystam z mediów społecznościowych, gdyż lubię dzielić się z kibicami moim życiem sportowym, pasją do lekkiej atletyki. I tak naprawdę to myślałam, że wiele osób mnie obserwujących odejdzie. Tymczasem okazało się, że było na odwrót! Dostałam masę pozytywnych, miłych, wspierających komentarzy od wielu fanów lekkoatletyki. Dlatego też bardzo się cieszę, że właśnie mam takich kibiców i że mogę wraz z nimi przeżywać, emocjonować się swoimi możemy uznać, że nie spodziewałaś się tego typu reakcji i ilości komentarzy na Twój temat w mediach społecznościowych?Raczej można powiedzieć, że jestem bardzo mile zaskoczona. Okazało się, że nawet wtedy kiedy, tak jak teraz, mam gorszy okres startowy, to mogę liczyć na naprawdę wielu fanów, którzy i tak będą mnie typu komentarze pod Twoim adresem są motywacją do utarcia nosa „znawcom”, a może wręcz przeciwnie?Nieczęsto je czytam, zwłaszcza te zostawiane przez niemądrych ludzi. Tu mam na myśli, by zostać dobrze zrozumianą: tych, którzy się po prostu nie znają, więc nie mają pojęcia, o czym mówią. Natomiast chcę też podkreślić, że jest wiele osób, którzy swoim komentarzem wspierają, a czasami nawet poprawiają mi humor. Niezależnie od tego, czy przeżywasz chwile takie jak rok temu, czy jak w tej chwili, tak niezmiennie jest z Tobą PKN ORLEN. Patrząc na zmianę osiąganych rezultatów, czy zachodzą różnice w ich wsparciu, nie tylko od strony finansowej?Nie spotkałam się z sytuacją, by kiedykolwiek sponsor się ode mnie odciął czy inaczej do mnie podchodził przez to, jakie osiągam rezultaty względem poprzednich z tego czy zeszłorocznego sezonu. Otrzymuję bardzo duże wsparcie zarówno od PKN ORLEN, jak i od pozostałych moich sponsorów, a jest ich wiele. Są to: GBS Gorzów, miasto Gorzów, AZS AWF Gorzów, firma Budnex, Puma, Trecnutrition, Polar Polska, Diety Treningowe. Każda z tych firm bardzo mocno mnie wspiera, wierzy we mnie, moją chęć rozwoju. Dlatego też nie wstydzę się powiedzieć, że właśnie dlatego chcę to wykorzystać jak najbardziej lekkoatleci zapewniali nas, tj. kibiców, dziennikarzy, że siebie nawzajem traktują jak jedną rodzinę oraz że sponsorzy tak samo traktują ich. Sprawdzam u źródła: rzeczywiście tak jest, odkąd jesteś jedną z reprezentantek Polski?Tak, mamy naprawdę ogromne wsparcie, nie tylko od strony finansowej. Dlatego też pragnę zaznaczyć, że obdarzają nas nim ci, którzy się naprawdę znają, czy to na mojej dyscyplinie, czy na tych uprawianych przez pozostałych zawodników z już, jak środowisko bardzo wymagających fanów przyjęło Twój start, a co powiedziały biegnące obok Ciebie reprezentantki, pozostali prawdziwi znawcy, a nie ci z perspektywy kanapy przed TV?Koleżanki z kadry i pozostali trenerzy wiedzieli, w jakiej byłam sytuacji, tj. że przygotowywałam się jednocześnie i do startów, i do matury. Na opóźnienie wejścia w obóz, przez który pojawiła się właśnie ta hipoksja sztuczna, złożyły się również inne czynniki, lecz o nich nie chcę mówić. To moja tajemnica i chcę, by tak mogę jeszcze powiedzieć, że właśnie najbliżsi i kibice nie tyle oceniają moje gorsze starty, ile wspierają, motywują, przypominają, że nie da się być przez ileś lat z rzędu w najlepszej formie. Też sądzę, że to taka chwila przerwy, moment na złapanie oddechu i że już niebawem będę biegać tak, że wrócę do dyspozycji, którą prezentowałam, a może będę i jeszcze o przeciwnościach mowa, to przypomnijmy, że celowałaś w jak najlepszy występ w trakcie Mistrzostw Polski rozgrywanych w Suwałkach, bowiem tam miała być szczytowa forma po zejściu z takich wysokości jak ponad 2000 metrów. Tymczasem znalazłaś się w gronie tych, które zostały wykreślone ze startu przez uraz. To już fatum czy po prostu pech?Tak, taki miałam plan, by jak najlepiej się przygotować na wspomniane zawody. Też akurat się tak złożyło, że Mistrzostwa Polski w Suwałkach wypadały właśnie na około czternasty dzień po hipoksji sztucznej, czyli już powinno być co najmniej w miarę okej. Niestety przydarzył się uraz mięśnia dwugłowego i teraz muszę go na spokojnie wyleczyć. Owszem, mogłabym „przyklepywać” uraz i startować na siłę, ale ta noga ostatecznie i tak by się odezwała i na dłuższą metę nie wyszłoby z tego nic co konkretnie się wydarzyło na tamtej rozgrzewce, że nie byłaś w stanie przystąpić do niedzielnych zmagań?Precyzując, to w trakcie przebieżki przed startem poczułam zryw w nodze. Nie byłam w stanie biec. Nie było sensu się oszukiwać, że wystartuję i nawet gdybym mogła przystąpić do zawodów, to bym podjęła tę samą decyzję, bo nie chciałam pogłębiać urazu. Później przez dwa dni nawet nie mogłam chodzić, co nie było ani lekkie, ani jakim stopniu nastąpiła poprawa względem tamtego feralnego dnia?Na pewno nastąpiła znacząca poprawa. Blizna się bardzo ładnie goi. Nadal chodzę do swojego ortopedy i fizjoterapeutów w Gorzowie. Nawet od ostatniej soboty czerwca zaczęłam biegać. Natomiast nie chcę też za szybko wejść w za ciężki trening, tj. na zbyt duże obciążenia jak na ten moment, tak by spokojnie wrócić do dyspozycji. Stosowałam też treningi zastępcze, tak by właśnie nic złego się już nie Ci, by już wszystkie złe rzeczy były już za Tobą, tak byś teraz mogła brylować na światowych arenach jeszcze bardziej niż w zeszłym bardzo i mam nadzieję, że tak się właśnie ORLEN jest GENERALNYM SPONSOREM POLSKIEGO ZWIĄZKU LEKKIEJ ATLETYKI oraz GENERALNYM SPONSOREM REPREZENTACJI POLSKI W LEKKIEJ ATLETYCE.
224K views, 4.1K likes, 1.4K loves, 312 comments, 1.5K shares, Facebook Watch Videos from Info Music 80902k.pl & RadioDivertimento.pl: Moja Faja & Siostry Sisters "Nie chcę już małych burz"
Według prognozy Centralnego Biura Prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytutu Badawczego, w niedzielę przeważający obszar Polski znajdować się będzie pod wpływem wyżu znad Niemiec i Holandii, tylko na północnym wschodzie i wschodzie kraju początkowo oddziaływać będzie zatoka niżowa. Napływać będzie chłodne powietrze polarne morskie. "W niedzielę zachmurzenie będzie przeważnie umiarkowane, choć możliwe są lokalne rozpogodzenia. Na północy i na wschodzie okresami zachmurzenie duże z przelotnymi opadami deszczu i niewielką możliwością słabych burz. W tych burzach punktowo może spaść do 10 litrów deszczu na metr kwadratowy oraz może wystąpić mały grad, a porywy wiatru nie powinny przekroczyć 60 km/h. Temperatura maksymalna wyniesie od 18 stopni Celsjusza na północnym wschodzie, nad morzem i w rejonach podgórskich, do 24 stopni na zachodzie. Wiatr będzie słaby i umiarkowany, miejscami porywisty, północno-zachodni" - powiedziała Dorota Pacocha z IMGW-PIB. Noc z niedzieli na poniedziałek już bez burz, zachmurzenie małe i umiarkowane. Tylko na północy zachmurzenie będzie okresami duże, ze słabymi przelotnymi opadami deszczu. Lokalnie możliwe są silne zamglenia. Temperatura minimalna wyniesie od 8 stopni na północnym wschodzie do 14 stopni na zachodzie i nad morzem. Wiatr będzie słaby i umiarkowany, nad morzem porywisty, z kierunków zachodnich. Źródło: PAP
. 745 659 614 328 373 343 743 634
nie chcę już małych burz